Market In

Po ostatnim wpisie na temat młodego komuszka było sporo komentarzy. Chyba lubicie takie tematy :). Dzisiaj trochę do tego nawiążę, a to za sprawą naszego studenta Michała, który spojrzał na sprawę z zupełnie innej perspektywy. Z perspektywy podejścia do promocji ASBIRO. W mojej opinii jest to podejście błędne. No ale po kolei. Michał napisał:

„Rozumiem dlaczego Cię to sfrustrowało i dlaczego chciałeś to upublicznić. Jakbym ja dostał takiego maila to by mi ręce opadły tak nisko, że cięzko by mi było pisać na klawiaturze spod biurka, ale… to ja – osob prywatna i choleryk o agresywnych opiniach. Nie zrozum mnie źle, ale myślę że Tobie to nie wypada. W momencie kiedy piszesz jako założyciel i reprezentant Asbiro – szkoły przedsiębiorczości, która uczy wolności myślenia i działania – nie powinieneś go gnieść tekstem „Nigdy więcej nie pisz do mnie w jakiejkolwiek sprawie”. W tej chwili, czy tego chcesz czy nie, jesteś autorytetem i twoje słowo jest warte więcej niż jakiś przypadkowy komentarz. Traktując tego – głupiego czy nie, złodzieja czy nie – zagubionego człowieka w ten sposób, dajesz negatywną opinię dla całej szkoły. Nie mówimy tu już o samej jednostce prawnej, tylko o tym, co Asbiro reprezentuje i pod czym podpisują się ci wszyscy wykładowcy. Jak już sam wspomniałeś, Asbiro wyrwało się spod Twojej kontroli, zaczęło zyć własnym życiem. Jest to jak najbardziej pozytywne zjawisko i wielkie gratulacje z tego tytułu. Sukces ten wiąże się też z wielką odpowiedzialnością, bo kiedy zaczynasz zamykać się na ludzi o innych poglądach, nie wyjaśniając im dlaczego tak się dzieje, zaprzeczasz idei, którą sam stworzyłeś. Ok, zabrzmiało to bardzo patetycznie i jakiś taki smutny kliamt się zrobił, ale jestem pewien że zrozumiesz o czym mówię. Do zobaczenia w październiku (chyba, że na biznes-camp, jeszcze nie wiem)”

Otóż zacznijmy od podstaw. Marketing. Mało ludzi rozumie to słowo. Gdy przychodzą do mnie maile, gdzie ludzie proponują mi współpracę, jakimś dziwnym trafem ta współpraca zawsze ma polegać na tym, abym coś od nich kupił. Dlaczego nie używa się w takiej korespondencji sformułowania „chcę ci sprzedać” tylko „jesteśmy otwarci na współprace”? Pewnie w oczach nadawcy jest to komunikat skuteczniejszy, gdyż nie jest tak bezczelny. To, że miesza pojęcia nie jest dal tych amatorów problemem.

Przez 6 ostatnich dni nie korzystałem z poczty. Przed chwilą zrobiłem mały porządek w skrzynce i dostałem przez ten czas 7 mailingów z różnych centrów konferencyjnych gdzie proponowali oni możliwość współpracy. Na wszystkie te współprace się zgodziłem. Zawsze się zgadzam. Odpisałem, że chętnie zrealizuje z nimi projekt pod tytułem „Konferencja Myślec Jak Milionerzy 2014”. Ja wezmę na siebie odpowiedzialność za przyjście ludzi i wykładowców, oni wezmą na siebie udostępnienie odpowiednio dużej sali i ewentualny catering, a zyski dzielimy na trzy. Jedna część dla nas, druga dla nich, a trzecia na budowę szkoły w Afryce. Na kilkaset odpowiedzi na takie sprzedażowe mailingi przez ładnych 7 czy 8 lat nikt się nie zgodził. Nikt nawet nie odpisał! Jak widać nie chcą oni współpracować. Współpraca wymaga wzięcia na siebie odpowiedzialności. Inaczej się jest zwykłym dostawcom, który sprzedaje produkty i nie bierze na siebie odpowiedzialności za sukces partnera.

No ale odszedłem od tematu. Wracajmy do Marketingu. Nie wiem czy tak jest, ale wydaje mi się, że słowo to powstało od połączenia dwóch słów – Market In. A więc sztuka Marketignu polega na odpowiednim włożeniu czegoś na rynek, zajęciu odpowiedniej pozycji. Zamiast o marketingu, mówmy więc o pozycjonowaniu. Nie mylić z SEO 🙂

Do ustalenia pozycji potrzebujemy punktu odniesienia. Komputer leży obok drukarki, samochód parkuje obok drzewa, samolot leci na zachód itp. Takim punktem odniesienia w biznesie jest konkurencja. Marketing nam więc mówi o tym, jaką pozycję nasza firma czy produkt zajmują względem konkurencji, czym się różnią i jaką mają przewagę. Marketing polega więc na tym, pewne różnice między nami a konkurencją niwelować, a inne różnice tworzyć i powiększać. Wracajmy jednak do tekstu Michała.

Michał pisze, że ASBIRO uczy wolności myślenia i działania, a jednocześnie zwraca mi uwagę, że prośba o to, aby ktoś nie korzystał nigdy z naszych usług temu przeczy. Nic bardziej mylnego. Na tym własnie polega wolność działania, że można wybierać komu się świadczy usługę o komu nie. Każdy ginekolog może odmówić aborcji bez podania przyczyny. Sprzedawca w sklepie może odmówić sprzedaży bułek. Nasz student może odmówić uczenia się w naszej szkole, jak również my możemy odmówić jemu tego zaszczytu.

Pozostaje jeszcze dwa inne pytanie. Pierwsze to, czy zamykanie się na komunistyczno-socjalistyczną młodzież szkodzi czy pomaga. Michał uważa, że przeszkadza, ja wręcz przeciwnie. Jeżeli restauracja sama z siebie zakazuje palenia papierosów to część klientów nigdy do niej nie przyjdzie, jednak inni przyjdą o wiele chętniej. Podobnie z zakazem wejścia do klubu w dresach czy sportowych butach. Na rynku znajdzie się miejsce dla wielu rożnych restauracji. Nie jest prawdą, że trafianie w gusta jak najszerszej grupy klientów to zawsze dobra strategia. Przeważnie jest to zła strategia, gdyż pozbawia nas możliwości używania marketingu, a więc pozycjonowania i umieszczania siebie w miejscu na rynku w którym chcemy być. No właśnie, a w jakim chcemy być?

Zgodnie z naszą strategią na najbliższe kilka lat, naszym celem jest rekrutowanie maksymalnie 700 studentów rocznie na Kurs Podstawowy oraz kilka kierunków Kursu Rozszerzonego i Zaawansowanego MBA. W zeszłym roku zrekrutowaliśmy 412 studentów i więcej na te kursy rekrutować nie zamierzamy. Raczej podniesiemy za rok znowu cenę o 20-30%. Tak jak zrobiliśmy to teraz. Efekt jest taki, że dzisiaj na licencjacie zostało tylko 46% wolnych miejsc, a na MBA 34%, a mówię tylko o osobach, które zapłaciły wpisowe. Do końca rekrutacji 3,5 miesiąca więc wynik genialny, najlepszy w historii. Pozostałe 300 osób w strategii to otworzenie kilku nowych kierunków licencjata i MBA.

W zeszłym roku w Polce studia licencjackie rozpoczęło 338 tys. studentów. Znaczy to, że naszym celem jest dotarcie do 0,2% z nich. Zadanie by było proste, gdyby to mogły być dowolne 0,2%. Niestety tak nie jest i pozostaje pytanie jak dotrzeć do tych najbardziej przedsiębiorczych. Odpowiedzią jest marketing, a więc odpowiednie pozycjonowanie szkoły tak, aby nieodpowiednie osoby się nią nie zainteresowały. Nie mogę się więc zgodzić z Michałem, który pisze, że zaczynam dyskryminować. Dyskryminowałem od samego początku jasno i klarownie pozycjonując ASBIRO na jedyną kapitalistyczną Uczelnię w kraju. Zresztą sam Michał podpisał w umowie o studia oświadczenie, że nie jest komunistą 🙂 i kilka innych odstraszaczy więc nie może utrzymywać, że dopiero zaczynamy taką strategię.

Drugim nasuwającym się pytaniem jest to, czy powinienem go „gnieść tekstem”. Otóż tutaj przyznam Michałowi rację, że nie powinienem. Chyba Marek Bernaciak (www.marekbernaciak.pl) powiedział u nas na wykładzie, aby nigdy nie mówić drugiej osobie, że nie wyjdziemy z nią na herbatę. Zdecydowanie lepiej, nawet dla ASBIRO, aby ludzie tacy jak Karol z poprzedniego wpisu myśleli, że „mail do mnie nie doszedł” i pozostali względem mnie neutralni, a gdy będą chcieli się zapisać do nas na Uczelnię wyświetlić im błąd 404 lub informacje, że miejsca się skończyły, niż  wygarnąć im w twarz i nastawić negatywnie. No niestety taką mam już wadę, że jak widzę skurwysyństwo to nie mogę się powstrzymać. Na szczęście mam wiele innych zalet, które sprawiają, że stać mnie na taką konsumpcję jak publiczne czochranie komuchów. Tyle w tej sprawie 🙂

Na konie muszę wam powiedzieć, że w kalendarzu przez cały lipiec nie mam żadnego wyjazdu. Siedzę dokładnie 27 dni ciągiem w domu. Sprawa niebywała, gdyż nie pamiętam, aby kiedykolwiek na tak długo zagrzał miejsca. Niestety to tylko cisza przed burzą, gdyż za chwilę Biznes Camp, a potem okres rekrutacyjny. We wrześniu, dokładnie przez 36 dni, mam 11 podróżny samolotem, 24 wykłady w 5 krajach. Toż to prawie jak Korwin przed wyborami 🙂

Jeżeli chodzi o wydarzenia w Polsce to jak pewnie większość z was wie od 8 lat, co roku organizujemy latem konferencje Myśleć Jak Milionerzy. W tym roku w Polsce odwiedzimy aż 7 miast. W ogóle śmieszna sytuacja. Od kilku lat robiliśmy jedną imprezę weekendową w Warszawie. Jednak po zeszłorocznej konferencji zgłosił się do nas chłopak, który spytał się nas dlaczego nie organizujemy, tak jak kiedyś, kilku czy kilkunastu konferencji w całym kraju. Odpowiedź prosta. Gdyż nie ma kim robić. Okres rekrutacyjny to dla naszego zespołu zawsze okres najcięższej pracy i tak duży wysiłek z naszej strony nie jest możliwy. Uzgodniliśmy, że on zorganizujemy za rok imprezę. Zrobił ofertę, ja zorganizowałem wykładowców, poumawiałem wszystkich i … człowiek zrezygnował. Potem szukałem znowu kogoś do organizacji, wydawał się człowiek poważny z doświadczeniem. Z niego sam po miesiącu zrezygnowałem. Potem kolejny zespół. Młodzi ludzie prowadzący firmę w inkubatorze z nastawieniem, że będą organizować szkolenia. Takie zlecenie od ASBIRO to dla nich jak marzenie. Po tygodniu zrezygnowałem. A teraz już czwarta osoba to ogarnia i chyba się udało. Zresztą sami zobaczcie www.myslecjakmilionerzy.pl no i oczywiście wpadnijcie.

Do zobaczenia.

 

21 komentarzy

  1. Piotr Motyl

    W nawiązaniu do tego posta i poprzedniego, to po przeanalizowaniu tej korespondencji i innych, które też i do mnie trafiają, to trochę mi smutno. Cała masa ludzi promuje dotację jako coś dobrego i jako „darmowe pieniądze”, które sfinansują „czyjś wspaniały” pomysł​ na biznes​. Jeszcze wiele lat przed Tym jak zapisałem się na Asbiro, mój świętej pamięci dziadek, który przez wiele lat uprawiał przedsiębiorczość w „złotej strefie” mawiał, że nikt Ci za darmo nie da pieniędzy. Jeśli da Ci ktoś pieniądze​ i nie oddasz z zyskiem​,
    ​to​ często stajesz się jego niewolnikiem tak jak w Babilonie.​

    Niestety prawda jest taka, że dotacje tylko dramatycznie destabilizują rynek w każdej dziedzinie i często bardzo nieodpowiedzialni ludzie dostają te pieniądze, bo po prostu mają dobrze napisany wniosek i zero umiejętności dostarczenia wartości na rynek (produktu), planowania, marketingu, sprzedaży i znajomości podstawowego prawa :wydawaj mniej niż zarabiaj i nie żyj z przyszłych zysków. Tak się składa, że od blisko dwóch lat mieszkam w Tajlandii, to gdy rozmawiam z lokalnymi biznesmenami lub Singapuru czy Hongkongu pytając ich o opinie, na temat gospodarki europejskiej, to dostałem kiedyś taką opinię: „Gospodarka europejska jest jak Tytanic z tym socjalem i dotacjami, bo cały statek tonie a muzyka dalej gra…” To żadna matematyka, by wiedzieć że równanie musi się zgadzać, by „komuś dać to trzeba komuś zabrać” . Teraz idąc dalej w Polsce kara się przedsiębiorcę który wstaje o godzinie 2 rano, by otworzyć piekarni​ę​ i wypiec bułki na śniadanie dla kogoś​,​ kto często nic nie umie, ale zapłaci urzędnikowi by mu wniosek dobrze napisa​ł​​​ . Ponadto wstaje o 10 rano, by zdążyć „odebrać” dotację o 14. Potem taki „przedsiębiorczy geniusz” cytuje z maila „​ idzie​ wziąć dotację na założenie firmy: konsulting prawny i windykacyjny” na windykowanie przedsiębiorców, którzy wstają o ​2​ rano i mają niezapłacone ​2 raty za samochód dostawczy w leasingu, który stoi i nie zarabia, bo jeden „geniusz” postanowił pójść na swoje i wziąć dotacje na otworzenie firmy o profilu „konsulting prawny i windykacyjny”. Normalnie, to tak Polska nie zajedzie daleko.

    Myślę, że takie konferencje „Mysleć jak milionerzy” pozwol​ą​ wielu ludziom otworzyć oczy czym są dotację i jak należy myśleć, by mieć okazję wnieść coś wartościowego na rynek co może dać ludziom te miliony. Ostatnio w jednym wywiadzie (info na moim blogu http://www.piotrmotyl.pl) ludzie mnie pytali jak to w tej Azji jest z tym biznesem i wolnością, to teraz mogę powiedzieć, że tu ludzie mają więcej wolności podczas stanu wojennego niż w Polsce podczas demokracji. W ubiegłym roku kilkanaście osób również z Asbiro, odwiedziło mnie by się przekonać na własne oczy jak to jest możliwe,​że​ tu bezrobocie jest poniżej 1%, nie ma dotacji, rent, emerytur​ a wszystko działa i ludzie szczęśliwi.

    Jeśli Kamila uprosicie, by zorganizował ​jakąś ekspedycję do Tajlandii, to oferuję pomoc przy zorganizowaniu lokalnych atrakcji i spotkań z przedsiębiorcami z polski i nie tylko którzy tu działają z sukcesem. Jakby co, to piszcie do Kamila​​.

    Pozdrawiam

    „Kto chce szuka sposobu,
    kto nie chce, szuka powodu”
    Piotr Motyl

  2. Michał Napiórkowski

    Ajajaj, no i wyszło z tego, że nie mam nic przeciwko socjalistyczno-komunistycznej młodzieży, a mam bardzo dużo :/

    Może nie wyraziłem się dostatecznie jasno, pisałem tamtego maila na szybko.
    Jestem przeciwny dotacjom samym w sobie, ale nie każdy kto wpada na pomysł założenia firmy korzystając z dotacji jest komunisto-socjalistą. Duża część tych ludzi jest po prostu ignorantami (tych też nie usprawiedliwiam ;)), ale też są ludzie zwyczajnie otumanieni euro-dotacyjną propagandą… Ta ostatnia grupa szybko porzuci pomysł dojenia państwa i psucia gospodarki swoimi 'genialnymi’ pomysłami, jak tylko dostanie impuls do pójscia w innym kierunku. Tu właśnie wchodzisz ty, Kamilu i kursy Asbiro. W momencie kiedy zabraniasz temu człowiekowi nawet zapoznania się z materiałami dostępnymi w sklepie Asbiro, możliwe że pozbawiasz go szansy na przejrzenie na oczy i ewolucję w prawdziwego czysto kapitalistycznego przedsiębiorcę. To miałem na myśli pisząc o stracie, a nie że szkoda mi komunisty – na tych zamykaj się na cztery spusty, popieram.
    A i nie wydaje mi się, żeby podnoszenie ceny kursu przyniosło pozytywne efekty w kwestii wyszukiwania odpowiednio zmotywowanych ludzi. Może jakiś egzamin wstępny prędzej?

  3. Jed

    A ja uwazam ze dobrze Kamil chlopa zjechal.
    Czasem na ludzi dzialaja dobitne stwierdzenia
    bo na dyplomatyczne nie zwroca uwagi.
    Mnie przykladowo „nawrocil” wspomniany
    Marek Bernaciak wlasciwie w jednym mailu
    masakrujac moj bledny sposob myslenia

  4. Marian

    Hahha, dobry wpis.
    Best Wishes!

  5. Grzesiek Wesołowski

    Punkt umowy o nie byciu komunistą słuszny 🙂 Ja dobrych kilka lat temu idąc na studia na jeszcze wtedy Akademię Ekonomiczną we Wrocławiu myślałem, że spotkam tam ludzi przedsiębiorczych, którzy ekonomię i biznes traktują podobnie jak ja. A tam hordy przebierających nogami ludzi, których jedynym marzeniem jest praca w banku alb w księgowości. Nie krytykuje etatu bo sam oprócz firmy mam pracę na etacie (właśnie zastanawiałem się czy do dobrze, że wczoraj pracowałem 18 godzin, ale uspokoił mnie Piotra komentarz o przedsiębiorcy wstającym o 2 rano). Chodzi o nastawienie. I to bardzo dobrze, że Asbiro nie jest dla wszystkich. Przedsiębiorca, który bierze dotacje nie jest przedsiębiorcą i postawmy sprawę jasno.

  6. Konrad Szczypczyk

    Drogi Kamilu,

    „Każdy ginekolog może odmówić aborcji bez podania przyczyny.” – nie może 🙂 – jak nie chce wykonywać aborcji to niech zostanie okulistą, albo sprzedawcą bułek

    „Sprzedawca w sklepie może odmówić sprzedaży bułek.” – nie może 🙂 – jak prowadzi sklep nie może odmówić sprzedaży asortymentu, jedyne co to jeśli prowadziłby sklep z alkoholem może odmówić sprzedaży tegoż osobom nieletnim oraz nietrzeźwym

    „Nasz student może odmówić uczenia się w naszej szkole,” – to akurat prawda

    „jak również my możemy odmówić jemu tego zaszczytu.” – owszem ale pod warunkiem, że na podstawie zgodnego z prawem regulaminu

    sorry, takie mamy prawo

    z resztą wyjątkowo się zgadzam, i życzę powodzenia 🙂

    pozdrawiam 🙂
    konar

  7. Ramic

    W sprawie dwóch ostatnich postów. Niestety nie zgadzam się z Tobą jak i z twoimi wiernymi klakierami z komentarzy. Do „wysysania” dotacji z Unii zachęcali wszyscy Polscy politycy – nie pamiętasz tekstu „wyciskać brukselkę”? Nie dziwota, że koleś z maila uważał to za rzecz zupełnie normalną. Potraktowanie go w ten sposób było co najmniej zbyt ostre.
    Tym bardziej, że uprawiasz moralność Kalego. Sam prowadzisz półlegalną działalność pt. przenieś swoją firmę do UK i nie płać podatków w PL. Czyli co – „okradać” dotacjami nasz „wspólny” budżet Unijny jest be. A okradać nasz Polski budżet to już jest OK. Ciekawe jak sobie tłumaczysz tę sprzeczność?

  8. Pozycjonowanie to tylko część marketingu a nie to samo. W teorii istnieje coś takiego jak marketing mix 5P i pozycjonowanie to jedno z tych P(lacement).

    Marketing mógł też powstać po prostu po dołączeniu końcówki „ing” analogicznie jak w przypadku „networking” itp.

    „Zdecydowanie lepiej, nawet dla ASBIRO, aby ludzie tacy jak Karol z poprzedniego wpisu myśleli, że „mail do mnie nie doszedł” i pozostali względem mnie neutralni, a gdy będą chcieli się zapisać do nas na Uczelnię wyświetlić im błąd 404 lub informacje, że miejsca się skończyły, niż wygarnąć im w twarz i nastawić negatywnie.”
    Brzmi jak tchórzostwo.

    „No niestety taką mam już wadę, że jak widzę skurwysyństwo to nie mogę się powstrzymać.”
    Myślę, że każdy szanuje Twój pogląd na dotacje, ale sposób w jaki zwróciłeś uwagę Karolowi niektórzy mogą odczytać jako po prostu niegrzeczny.

    Fajnie, że znowu coś napisałeś. Czekam na kolejne wpisy.

  9. Gregory May

    Piotr Motyl said: W nawiązaniu do tego posta i poprzedniego, to po przeanalizowaniu tej korespondencji i innych, które też i do mnie trafiają, …

    Zta Tajlandia to przesada… Kto tam jest cszczesliwy? Kazdy chce z tamtad wypierdolic do Europy, dziewczyny i chlopcy dupy daja za pieniadze…..

  10. Piotr Zaborszczyk

    Też myślę, że Kamil dobrze odpisał. Moim zdaniem ludzie powinni dostawać feedback, także ten negatywny, żeby móc się zmienić – być może w przyszłości, kiedy emocje opadną.

  11. Michał

    Ludzie, czemu zawsze wszystko idzie w takim kierunku 🙁

  12. Artur Król

    A ja doleję nieco oliwy do ognia. Popularne jest „jechanie” po dotacjach unijnych, ale przecież to są jedynie najbardziej nagłośnione dotacje. Tymczasem od lat funkcjonuje na rynku wiele organizacji rządowych, fundacji, itp. które również mają swoje programy dotacji, czy to dla projektów pozarządowych, czy dla przedsiębiorców. Nie spotkałem się jednak z ich krytyką.

    Nawet Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości, z których korzysta zapewne wielu czytelników, można uznać za tego typu fundację dotującą przedsiębiorców. I ci przedsiębiorcy mają na rynku łatwiej na starcie, niż inni, którzy z AIPów nie korzystają. Logikę można zastosować dokładnie tą samą, jak ta używana do krytykowania dotacji. A jednak o AIPach nie słyszałem nigdy złego słowa w tym środowisku, choć logicznie powinien tam być dokładnie taki krytycyzm.

    Więc nieco kontrowersyjnie zapytam – gdyby te same dotacje dawała nie ta wredna Unia i to złe państwo, ale – w dokładnie tym samym systemie – Bill Gates, czy Warren Buffet – czy sądzicie że reakcje byłyby takie same, jak obecnie są? Że niechęć do tych dotacji byłaby równie duża? Ba, czy w ogóle spotkałyby się one z jakąkolwiek niechęcią, czy może raczej byłyby wskazywane jako wzór, jak takie np. Google X Challenge? 😉

    Przewidując standardowe kontrargumenty, zastrzegam, że sam nie brałem nigdy dotacji. Nie z przyczyn ideologicznych, tylko z doświadczenia z pracy w brytyjskiej pozarządówce, która takie dotacje brała i wiedzy, jak wiele to roboty może być, przy niekoniecznie aż tak dużym zwrocie. Kwestia wyliczenia. Zdecydowanie też uważam, że Kamil słusznie zjechał gościa, który chciał de facto po prostu wyłudzić pieniądze.

    A oliwy do ognia dolewam, bo gorąco wierzę, że skuteczny przedsiębiorca to człowiek samoświadomy, gotowy weryfikować swoje założenia- i do tego właśnie zapraszam 🙂

  13. Terefere

    Artur Król said: Więc nieco kontrowersyjnie zapytam – gdyby te same dotacje dawała nie ta wredna Unia i to złe państwo, ale – w dokładnie tym samym systemie – Bill Gates, czy Warren Buffet – czy sądzicie że reakcje byłyby takie same, jak obecnie są? Że niechęć do tych dotacji byłaby równie duża? Ba, czy w ogóle spotkałyby się one z jakąkolwiek niechęcią, czy może raczej byłyby wskazywane jako wzór, jak takie np. Google X Challenge? 😉

    Co innego jak ktos robi to za prywatne pieniadze, a co innego jak za publiczne (kradzione pod grozba wiezienia).

  14. Jan Wileki

    Dotacje rządowe dostaje ten co dobrze wypełni formularz, wniosek i spełnia określone warunki np. nie ukończył 25 lat albo jest w wieku 50 lat +. Dotacje dawane przez firmy typ Venture Capital, fundacje lub przez zwykłych sponsorów trafiają do bardziej odpowiednich ludzi, działa odpowiedni proces selekcji. Instytucje te wydają własne pieniądze, a urzędnicy cudze i nie są w żaden sposób za nie odpowiedzialne, ich system wynagrodzeń nie jest uzależniony od nich, co powoduje ich marnotrawienie, bo nie przynoszą wartości dodanej.

    Ostre, szczere i dosadne słowa Kamila są dla mnie zrozumiałem, ponieważ często ja również spotykam się z głupotą, bredniami i często tłumaczenie na nic się nie zda. W internecie na ten temat jest sporo materiałów, więc czasem można zerknąć na coś czego się nie rozumie i poszerzyć swoją wiedzę. W ten sposób człowiek uczy się czegoś, działa, a nie czeka na gotowe wyjaśnienia, odpowiedzi. Nie warto czasem powtarzać truizmów.

  15. Jed

    Słaba ta oliwa. Wrzuciłeś organizacje rządowe, fundacje i organizacje pozarządowe do jednego wora. Czemu?

  16. Artur Krol

    A dlaczego nie? Jesli złem sa dotacje jako takie, jesli niszczą rynek bo prowadzą do nierównej konkurencji i wspierania biznesów, ktorych rynek nie chce (co było argumentacja powyżej i dosc regularnie sie przewija), to zródło tych dotacji nie powinno miec znaczenia, należy granic AIPy na równi z dotacjami unijnymi. Jesli jednak zródło dotacji ma znaczenie… To wszystkie powyższe argumenty nt. dotacji należy odrzucić. Jedno albo drugie. Alternatywa jest oczywiscie ten wredny, nieczarnobialy światopogląd 😉

  17. Artur

    Ganić, nie granic 😉

  18. Marek

    Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale Kamilu chyba nie masz racji pisząc, że sprzedawca może odmówić sprzedaży bułek klientowi. W tej sytuacji klient może zwrócić się do UOKiKu i sprzedawca zostanie potraktowany karą. Nie można sobie wybierać klientów świadcząc usługi. Była taka sytuacja z książką „Złote żniwa”, gdy jeden ze sklepów internetowych zamieścił ją w ofercie za bodajże 4 tysiące zł, tłumacząc, że nie może jej nie wprowadzić do sprzedaży, ale może swobodnie ustalić swoją cenę.

  19. Artur Król

    Ad. Terefere i „Co innego jak ktos robi to za prywatne pieniadze, a co innego jak za publiczne (kradzione pod grozba wiezienia).” – to oddzielny temat (i bynajmniej nie taki prosty, sprowadzanie podatków do kradzieży jest delikatnie mówiąc naiwne), natomiast rozumiem, że źródło finansowania dotacji jest dla Ciebie jedynym problemem i uznajesz, że inne argumenty są nieuzasadnione?

    Ad. Jan Wielki
    1) Co do źródła dotacji (wniosek, itp.), sorry, fikcja. Wiele fundacji przyznaje dotacje stosując nieporównywalnie gorsze systemy weryfikacji, niż UE. Argumentowanie, że dotacje prywatne trafiają do bardziej odpowiednich ludzi to nieuzasadnione idealizowanie takich dotacji – w rzeczywistości część trafi do lepszych, część do dużo gorszych. Wystarczy rozeznać się wśród np. pozarządówek finansowanych przez fundacje. Albo przyjrzeć się jak ten proces potrafi wyglądać tam, gdzie pojawia się choć odrobinka ideologii (choćby prezerwatywy w Afryce). Więc ten argument odpada (chyba, że jesteś w stanie przedstawić analizy wspierające tezę o lepszej wydajności prywatnych dotacji względem publicznych – tylko mówimy o całym sektorze prywatnym, nie o selektywnym doborze jednej sprawnej firmy w tym zakresie).

    2) Argumentacja, że urzędnicy wydają cudze pieniądze i nie są za nie odpowiedzialni, system wynagrodzeń nie jest uzależniony od opłacalności, itp… No przepraszam bardzo, a urzędnicy bankowi – prywatni – wpychający wadliwe kredyty w USA to marnowali tak swoje, czy cudze pieniądze? I zostali pociągnięci do odpowiedzialności, czy przypadkiem jednak nie?

    Akurat miałem niedawno sytuacje, gdy urzędnik prywatnego banku przez wadliwy system zamknął konto firmowe mojej żonie i żaden z urzędników z którymi mieliśmy kontakt, mimo informacji, że jeśli tego nie naprawią (co informatycznie byłoby banalne), wywołają u banku stratę kont i jej i moich i stratę sześciocyfrowej kwoty, nie przejął się tą sytuacją. I jakoś wątpię, żeby został postawiony do odpowiedzialności. A przecież prywatny bank, urzędnicy powinni śmigać jak w zegarku, bo prywatne, wydajne, odpowiedzialne i w ogóle…

    Może więc jednak problem nie rozbija się na prostej i naiwnej linii p.t. prywatne/państwowe? Może jest deczko bardziej złożony?

  20. Sylwek

    komentarz do wpisu Gregory May: niestety niewiele jeszcze wiesz o Tajlandii. Odsetek ludzi trudniących się prostytucją jest tam nie większy niż w Polsce.

  21. Artur Król

    Sylwek, jakieś dane porównujące rozmiary tych sektorów w PL i w Tajlandii, tak dla wsparcia Twoich słów? Tym bardziej, że niezależne źródła wskazują na 200-400 tysięcy nieletnich prostytuujących się w Tajlandii (End Child Prostitution, BBC News – źródła), a mam „luźne” wrażenie, że jednak skala nieletniej prostytucji w PL jest tak o rząd-dwa wielkości mniejsza, liczona raczej w tysiącach, góra dziesiątkach tysięcy.

Dodaj komentarz