Jedyne koszty to koszty pracy

Aby dobrze działać na małym, lokalnym rynku musimy zrozumieć najpierw duże, globalne zależności ekonomiczne, po to aby w wielu sytuacjach nie walczyć z wiatrakami. W spojrzeniu lokalnym przedsiębiorca w swoim działaniu ponosi różne koszty. Zatrudnia on pracowników, kupuje surowce, obrabia je swoimi środkami produkcji i sprzedaje jako towary. W spojrzeniu globalnym na ten problem jedynym kosztem w każdej firmie czy instytucji są koszty pracy ludzkiej.

Wszystkie surowce z których produkuje się wszelakie produkty dostępne są dla człowieka za darmo. Schylenie się i podniesienie piasku nic nie kosztuje, podobnie jak ścięcie drzewa, zerwanie owoca czy zebranie kauczuku z kauczukowca. Skoro surowce są za darmo to wystarczy dodać trochę pracy i powstanie produkt.

Działalność człowieka i system organizacji naszego życia skomplikował nieco sprawę, co sprawiło, że coraz trudniej zrozumieć podstawy na których opiera się nasza działalność. Możemy co prawda podnieść z ziemi trochę piasku na własne potrzeby, ale kiedy będziemy chcieli podniesiony piasek sprzedawać na większą skalę będziemy musieli opłacić licencję na wydobywanie piasku. Wydawać by się mogło, że koszt licencji nie jest kosztem „pracy”. A jednak opłata tej licencji też jest związana z kosztami pracy, a konkretniej z kosztami pracy urzędników zatrudnionych do obsługi tej licencji i wszystkich innych, których finansuje zysk z opłaty licencyjnej przedsiębiorcy. Podobnie działa każdy podatek. Jeżeli urzędników jest dużo, podatki rosną, jeżeli jest mało podatków jest mało.

Jeżeli więc kupujemy auto, pieniądze które płacimy koncernowi samochodowemu to zawsze są koszty pracy różnych ludzi. Od prowizji dla sprzedawcy samochodów, przez wypłatę dla robotników w fabryce, hutników w hucie, część pieniędzy trafi także do zakładów chemicznych oraz prostych ludzi na bliskim wschodzie zatrudnionych do wydobycia ropy naftowej, z której wyrabia się np. poliuretan lub paliwo do auta, a nawet finansujemy tamtejszą edukację w szkole z podatków nałożonych na firmy wydobywające ropę naftową.

Możemy narzekać, że niektóre produkty są drogie i cieszyć się, że inne są tańsze. Takie słowa nasze czy naszych znajomych to nic innego jak narzekanie, że koszty jednej grupy pracy są duże (bo dotyczą pracowników w Polsce) oraz innej grupy są małe (bo wyprodukowane w chinach).

Skoro koszty pracy są w globalnym ujęciu jedynym kosztem jaki ponosimy, bo kupując produkt płacimy po prostu ludziom to warto zwrócić uwagę na strukturę tych kosztów. Za co tak naprawdę płacimy. Podstawowym sposobem zatrudnienia w Polsce jest umowa o pracę. Płacąc komuś na rękę 1446.48 zł, dodatkowo pracodawca musi odprowadzić 925,72 zł podatków ZUS + PIT. Bezpośrednie podatki przy wypłacie sięgają więc 39,02%. Do tego dojdzie później przy wydawaniu tych pieniędzy do 22% VAT i drugie tyle akcyzy. Jeżeli dodamy do tego inne podatki począwszy od nieruchomości, a skończywszy na podatku od posiadania psa wyjdzie nam, że około 83% naszej wypłaty ląduje w rękach państwa.

Oczywiście ta cyfra w rzeczywistości nie jest aż tak wielka, gdyż Państwo, co prawda nieudolnie, ale zawsze jednak część tych pieniędzy nam zwraca. Bezpośrednio w postaci zasiłków lub pośrednio w postaci „darmowych” dróg lub szkół, czyli wydatków które i tak musielibyśmy ponieść nawet gdyby państwo w tym nie pośredniczyło. Gdybyśmy ponosili sami te koszty byłoby taniej, ale zawsze jakieś koszty by były. Niemniej jednak nadal po uwzględnieniu wszelkich redystrybucji większa cześć „kosztów pracy” trafia do kasy Państwa.

Jeżeli wszystkie koszty w globalnym ujęciu sprowadzają się do kosztów pracy to istnieje tylko jeden sposób na obniżenie cen (gwarantując sobie tym samym większą zbywalność towarów) – obniżenie wysokości kosztów pracy, a więc nic innego tylko poprawienie wydajności. Tak aby trzeba było poświęcić mniej pracy (lub zapłacić za tą samą pracę mniej) do wyprodukowania takiego samego produktu. Jeżeli 83% to podatki, a 17% zostaje pracownikowi to gdzie najłatwiej oszczędzać? Oczywiście na podatkach, a więc na koszcie pracy urzędników. Tak więc się też dzieje.

Wczoraj spędziłem trochę czasu w środowisku wędkarzy. Kilka godzin rozmawialiśmy o sporcie jaki moich rozmówców interesował. O tym kto jaką rybę złowił i gdzie. W ich zachowaniu było widać pasję. Podobną pasję widzę, wy zapewne także, u przedsiębiorców, którzy opowiadają sobie różne historyjki związane z tym jak udało im się stworzyć zastosować pewną inżynierię i ominąć czy też uniknąć płacenia różnych podatków. Czy to oznacza, że w Polsce uniki przed nadmiernymi obciążeniami stały się już, podobnie jak Szwecji sportem „narodowym”?

Bardzo prostą metodą na oszczędzenie sobie 39,02% jest założenie zamiast działalności gospodarczej sp. z o.o. odpada wtedy ZUS dla udziałowców pracujących dla spółki, którzy nie muszą być zatrudnieni, tzn. mogą, ale nie muszą. To jedna z inżynierii finansowych – czyli „nauki” z dziedziny finansów, która polega na tym aby skonstruować taki system, w którym pokrywalibyśmy jak najmniej kosztów pracy urzędników. Przy tej konstrukcji wzrasta co prawda o 100 czy 200 zł „podatek” związany z prowadzeniem pełnej księgowości, ale w efekcie i tak jesteśmy na plus. Ale to działa tylko w przypadku założycieli firmy, w przypadku pracowników jest inaczej.

W przypadku pracowników najprostszym rozwiązaniem jest zatrudnienie tych, których jarzmo podatkowe jest najmniejsze oraz tych którzy za swoją pracę chcą najmniej – odpowiedź Chińczycy. Import towarów z Chin przekroczył 11 miliardów zł w 2007 roku. Każdy Polak, nawet niemowlę prawie 300 zł rocznie wydaje na zatrudnienie Chińczyka, a dynamika tego zjawiska rośnie.

Mało tego, nasze skomplikowane przepisy pozwalają całkiem legalnie, dzięki zastosowaniu dość skomplikowanej inżynierii finansowej pomimo zakazu pracy dla cudzoziemców (tzn. zakazu pracy bez zezwolenia, o które jest bardzo trudno) wykonywać w naszym kraju „pracę” w zasadzie dowolnej osobie ze świata w dowolnej branży z udziałem podatków na poziomie 10-15%, a nie 83%. I ot co mamy przyczynę problemów naszych „państwowych” stoczni, które nie dość, że z chińczykami i innymi krajami niskich kosztów pracy muszą konkurować to o stosowaniu takich inżynierii nie mają zielonego pojęcia albo nie mogą sobie na nich pozwolić, bo państwowe. O takich inżynieriach będziemy uczyć między innymi w ASBIRO www.asbiro.pl.

To tyle jeżeli chodzi o wszelkie koszty jakie ponosimy. Zawsze są to koszty pracy, czy to pracowników których zatrudniamy, czy pracowników zatrudnionych w firmach od których kupujemy, czy to pracowników zatrudnionych w większości niepotrzebnych urzędach jakie utrzymujmy w podatkach.

Teraz ciekawostka z innej beczki. Pomagam znajomym z Jędrzejowa założyć i rozkręcić bar z ogródkiem piwnym. Historia jest taka, że Sanepid na jednego właściciela małego baru nałożył karę w wysokości 170 zł za to, że średnica kosza na śmieci pod zlewem w kuchni była za mała o kilka centymetrów. W rezultacie nie kupił on tak jak zakładał dużej elektronicznej tarczy do rzutek w lokalu. Zapewne kupi ją za 2 miesiące o ile z centymetrem nie przyjdą inne inspekcje. O 2 miesiące odroczą także się kolejne inwestycje w maszynę do piłkarzyków czy ekran pod rzutnik. Jest to genialny przykład jak opłacana przez nas praca urzędników przeszkadza przedsiębiorcą w rozwoju, a nam w dobrej zabawie.

A skoro o dobrej zabawie mowa. Właśnie dojeżdżamy do Kostrzyna nad Odrą na festiwal woodstock. Jeżeli bylibyście w okolicy zapraszam na zimne piwko. Zadzwońcie do fundacji, namiary na www.kcbe.pl i będziemy się szukać na polu namiotowym.

15 komentarzy

  1. SasQ

    Coś mi tu nie gra…
    Załóżmy, że chcę stworzyć przedsiębiorstwo transportowe. Kupuję samochód dostawczy i świadczę usługi rozwożenia towaru różnym firmom. Po miesiącu jeżdżenia stwierdzam, że robię za kierowcę i księgową, więc postanawiam zaoszczędzić swój czas i zatrudnić kierowcę i księgową. Obu płacę te 1400zł, razem 2800zł, więc conajmniej tyle musi zarobić moja firma, żeby wyjść na 0. Ale jeśli jedyne koszty są kosztami pracy, to gdzie kasa dla mnie? 😛 Gdzie kasa na dalszy rozwój firmy? Stworzyłem przedsiębiorstwo, które sobie jakoś tam radzi, ale ja znów jestem na bruku i bez grosza 😛 Czy to oznacza, że chcąc mieć przychód pasywny z tego biznesu musiałbym zawyżać koszty? 😛

  2. Domagała

    Uważam iż przyjęcie dewizy że „jedyne koszty to koszy pracy” jest bardzo pozytywne. Tylko szkoda że w Polsce jest tak dużo urzędników ;p.

    Życzę miłej zabawy na Woodstocku 🙂

  3. Ciekawski

    Jedno krókie pytanie: jesteś milionerem?
    Jeśli nie, to po jakiego czorta te wszystkie dyrdymały?

  4. Grzegorz K.

    Witam! W Polsce nie opłaca się zarabiać dużo. Przykładowo pracodawca musi ponieść koszty 12 000 zł, a pracownik dostanie zaledwie 6 500 zł. Totalny absurd.

  5. karol s

    Kamilu czy zakładając sp.z o. o. nie trzeba mieć kapitału zakładowego? jak to jest z tą spółką?? gdzie mógłbym znaleźć informacje dotyczące interesujących rzeczy o których piszesz na temat sp. z o. o.

  6. RudeDude

    Natknąłem się na ten artykuł dzisiaj. Sp. z o.o. od 5tys. To w takim razie chyba bardziej opłacało by się założyć taką spółkę przy prowadzeniu działalności w internecie. Bo można by pracować na rzecz własnej firmy bez pensji, nie płacąc zus. Jedynie podatek od dywidendy zostaje.

  7. Michal Talaga

    pomysl ze spolka z o. o. jest jak juz wczesniej gdzies pisalem – poroniony.

    Wyciagniecie pieniedzy z takiej spolki jest trudne (podatki) i oplaca sie tylko dla wiekszych niz malutkie firemki.

  8. Michal Talaga

    Jedynym kosztem oczywiscie nie jest tez koszt pracy.
    Podejscie takie ignoruje fakt istnienia ograniczonej ilosci zasobow.

  9. SasQ

    @Michal Talaga:
    To napisz, na czym polega trudność. Dobrze znać wszystkie za i przeciw.

  10. RudeDude

    @Michal Talaga:
    Albo podaj link do wątku gdzie o tym pisałeś…

  11. Bogusław Nowak

    czytajcie ustawy a nie pismaków
    według gazety (link w komentarzu SasQ) kapitał zakładowy p. z o.o. ma teraz wynosić 5 tyś. – ciekawe skąd oni to wzięli
    przejrzałem podpisane w tym roku nowele i nie ma tam ani słowa o zmianie kapitału zakładowego
    otworzyłem również tekst jednolity kodeksu spółek (ujęte w nim są ostatnie nowele z kwietnia i czerwca) i kapitał sp. z o.o. jak byk min. 50 tyś
    zarówno nowele jak i sama ustawa otwarte na stronie sejmowej
    pismaki chyba na oczy nie widzieli tych nowel a informację uzyskali pod budką z piwem

  12. Jerzy Kostowski

    Witam Forumowiczów,
    jeśli chodzi o Sanepid, to paranoja polega na tym, że pracujący tam ludzie nie wiedzą, komu mają służyć. Żeby to lepiej zrozumieć, opiszę przykład z Kanady.

    Mój kolega ze studiów musiał ze względu na stan wojenny wyemigrować do Kanady. Tam później zdobył pracę rządową w odpowiedniku naszego Państwowego Zakładu Higieny. Można więc tu dostrzec pewne analogie z opisanym przez Kamila przypadkiem działań instytucji podobnej do Sanepidu.

    Otóż ów mój kolega Krzysztof, świeżo upieczony inspektor, w czasie pierwszej samodzielnej kontroli stwierdził poważne uchybienia sanitarne w badanej firmie, w związku z czym nałożył mandat karny na jej właściciela.

    Jakież było jego zdziwienie, gdy po godzinie od zakończenia kontroli wezwali go pilnie do centrali, a szef tak go opier…, jak nikt w życiu.

    Do dziś pamięta m.in. takie jego słowa: „To pan, inżynier z wykształcenia, wyżywa się na człowieku, który robi wszystko, aby dobrze prowadzić własną firmę. Pana zadaniem jest mu pomóc, aby firma działała lepiej, a nie wynajdywać trudności, które i tak ten właściciel ma.”

    Na koniec szef, jak już się trochę uspokoił, dał mu jeszcze dobrą radę: „Panie Kolego, niech pan nigdy nie zapomni, że nasza inspekcja istnieje tylko dlatego, że firmy działają. I mają działać coraz lepiej dzięki naszej pomocy, bo w przeciwnym wypadku my jesteśmy NIEPOTRZEBNI!!!”.

    Od tego czasu, a minęło w tej pracy mu już kilkanaście lat, mandatariusz siedzi zamknięty w szafie pancernej i nigdy nie był mu potrzeby. Krzysztof przyznaje, że nigdy tyle się nie nauczył, jak podczas pomagania swoim „podopiecznym” rozwiązywać pojawiające się problemy techniczne.

    Natomiast w naszym systemie inspektor musi pokazać, że jest ważny, a nawet ważniejszy od tego, z którego podatków jest opłacany.

    Obawiam się, że przed nami jeszcze długa droga, aby nastąpiły zmiany sposobu myślenia urzędniczego.

    Pozdrawiam życząc unikania kontroli
    Jerzy
    http://www.jerzykostowski.pl

Dodaj komentarz