Generator potrzeb

Jak wiecie w zeszłym tygodniu na nasze (www.asbiro.pl) zaproszenie Polskę odwiedził Tad Witkowicz, z którym miałem okazję spędzić ładnych kilka dni, dużo się przy tym ucząc jak i chyba każdy, kto miał okazję uczestniczyć w jakimś evencie z jego udziałem także. Jak wiecie Tad jest obecnie inwestorem, należy do kilku klubów inwestorów tzw. klubów aniołów biznesu. Jak mówi poznał ostatnio dość dobrze to środowisko i zarzucił nas przy obiedzie całą masą historii związanych z rozwojem firm.

Jedna z tych historii mówiła o tym jak rozwijała się mała firma sprzedająca sodę oczyszczoną (takie coś do pieczenia). Jak wiecie dużo się tego w przeciętnym gospodarstwie nie używa, najwyżej 1 torebeczkę na rok. Właściciele głowili się jak tu sprzedać więcej sody i po jakimś czasie wymyślili, że zrobią kampanię promującą inne zastosowanie sody. Mianowicie aby trochę sody trzymać w otwartym opakowaniu w lodówce, dzięki czemu w lodówce zapanuje bardzo ładny zapach, gdyż (ponoć, tego nie wiem) soda pochłania różne ostre zapachy i przydaje się do tego aby cała lodówka nam nie prześmierdła np. kiszoną kapustą. W ten sposób sprzedaż sody wzrosła i (ponoć) w prawie każdej amerykańskiej rodzinie stosuje się ten zabieg. Pytałem kilu ludzi, którzy byli w USA i w większości potwierdzają, że widzieli takie zastosowanie sody.

To jednak nie wszytko, gdyż przedsiębiorczy producenci poszli o krok dalej. Ileś to torebek proszku mogą zużyć wszystkie lodówki? Ano niewiele, najwyżej drugie tyle co do ciasta, wymyślili więc kolejną kampanię, aby sodą zaspokoić kolejną potrzebę. Mianowicie zaczęli propagować wrzucanie niewielkiej ilości sody co jakiś czas do zlewu, aby zabijać zapach wydobywający się z rury. No niby jest syfon, który zapobiega temu, ale przecież rura od syfonu do ujścia zlewu także może wydzielać zapachy i wiele rodzin amerykańskich tak robi.

Mało tego, wiele osób tak robi nie wiedząc nawet dlaczego ot tak z przyzwyczajenia. A jak już klienci się przyzwyczają do jakiś zachować i co ważniejsze do schematów myślowych są już wasi na zawsze.

Przypomniał mi się taki stary dowcip. Mąż patrzy że żona zawsze zanim włoży całego kurczaka do piekarnika zawsze go kroi na 4 części. Pyta się żony czemu tak robi a ona na to „Bo moja mama tak robiła”. No to poszedł do teściowej pyta się jej o to samo a ona mu na to ” Bo i moja mama tak robiła”. Facet wkurzony leci do babki swojej żony pyta się czemu ona tak robiła, a ona mu na to ” Bo mi kurczak cały nie mieścił się więc go kroiłam na 4 części”.

Ciekawe jak odnieść to do naszej rzeczywistości. Ile faktycznie my robimy rzeczy, które należy i warto tak z racjonalnego punktu widzenia, a ile z przyzwyczajenia? Można iść dalej które nasze myśli są aktualnie racjonalne – „dostosowane do piekarnika”, a więc otaczającego nas świata, a ile myśli mamy tak z przyzwyczajenia, odziedziczone? Ile odziedziczone, a ile „zainstalowane” przez podobnych speców sprzedawców. Ale co ci „sprzedawcy” próbują nam sprzedać to może jest temat na zupełnie inny post.

Poniżej link do Mp3 z wykładu Tada Witkowicza z UJ:
http://www.kamilcebulski.escapi.net/audio/tadwitkouj.mp3

A tutaj link do Pytania na Śniadanie z udziałem Tada:
http://www.viddler.com/explore/kcbe/videos/30/

Moi drodzy zapraszam was po raz ostatni do ASBIRO www.asbiro.pl, kto odkładał decyzję o zapisie to jest ostatni dzwonek. Rekrutacja trwa do jutra. Jak wiecie jest to „szkoła” jakich mało, gdzie można spotkać przedsiębiorców, którzy opowiadają o swoich biznesach i jak tego dokonali. Nie żadni wykładowcy akademiccy, ale normalnie przedsiębiorcy. Którzy często nie potrafią prowadzić zajęć profesjonalnie, bo nigdy tego nie robili, ale opowiadają o tym co sami przeżyli i czemu to zawdzięczają. Tak więc zapraszam.

15 komentarzy

  1. Andrzej Hanisz

    Dziękuję Kamil za Tada i Tadowi dziękuję za Tada. To wysoce skuteczna alternatywna lekcja biznesu. Nie dojechałem na spotkanie osobiście, ale dzięki za nagranie.

  2. Stefan Kubiak

    Wykład Tada Witkowicza to potężny kubeł zimnej wody na głowy wszystkich marzycieli. Kamil podczas swoich spotkań z młodymi ludźmi tworzy piękną wizję łatwego budowania biznesu. Tad pokazuje, że droga do sukcesu jest niezwykle trudna i wymaga nie tylko kilku prostych zasad, ale dużej wiedzy (w tym wypadku technicznej), finansowej i przede wszystkim (jak się okazuje) marketingowej. Przy tym trzeba mieć olbrzymią odporność psychiczną, żeby brnąć ku swojemu celowi przy niedoborze pieniędzy na inwestycje i konkurencję.

    Druga bardzo ciekawa sprawa to nie konkurowanie ceną. Bardzo mnie interesuje, co Tad sądzi o konkurowanie ceną pracy. Czy zatrudniłby człowieka, który domaga się więcej pieniędzy za swoją bardzo dobrą pracę, czy jego konkurenta, który pracuje tak samo dobrze, ale przyjmuje każdą płacę?

  3. heh

    Myślałem, że Kamil poda jakiś przykład, który tyczy się każdego z nas w sensie zainstalowanego „krojenia kurczaka na kilka części”. Zawiodłem się. Zacząłem myśleć sam co mogło nam zostać sprzedane i co praktykujemy od pokoleń. Wymyśleć jednak póki co nie potrafię, więc całe te historyjki nie są znowu takie realne. Może w Amerycę – pełnej idiotów można łatwiej się dorobić – duuużo więcej, głupkowatych ludzi. Myślę, że średni polski „kombinator” mógłby się w USA dorobić sporych pieniędzy, bo tacy po prostu jesteśmy…

  4. Andrzej Wyłomski

    Bardzo ciekawy wpis i wykład Tada. Tak trzymać, widać, że Kamil realizuje to co mówi, a więc wyszukuje ciekawych ludzi i stawia ich za przykład. Poza tym Stefanie nie wiem kiedy Kamil tworzył wizję prostego i łatwego biznesu? U nas jak był w liceum to raczej opowiadał o kilku sukcesach, ale głównie o tym, ile ten sukces kosztował pracy. Również czytając ten blog z każdym wpisem mam wrażenie, że Kamil raczej tłumaczy, że świat nie jest taki piękny, za dużo konsumpcji i mało pracy i raczej otwarcie krytykuje takie myślenie o łatwym biznesie jak np. w książce 4 godzinny tydzień pracy. No chyba, że ja to źle rozumuje 🙁

  5. Astakos

    Sam chciałem na spotkanie z Tadem pojechać, niestety kilkugodzinna podróż do Warszawy mnie zniechęciła-nie będzie spotkań w innych miastach?

  6. Stefan Kubiak

    Andrzeju, można jednak na stronach internetowych Kamila wyróżnić co najmniej dwie szkoły w podejściu do zaczynania własnego biznesu. Szkoła Kamila naucza: rób, to co lubisz, podczas gdy szkoła Tada Witkowicza i Jana Fijora twierdzi: rób to, co robią najbogatsi, naśladuj tych, którzy już są milionerami, przy tym nie kieruj się własnym gustem, ale potrzebami klienta (czyli np. jeśli jest popyt na róże, to zakładaj szklarnie, choćby cię odrzucało od ogrodnictwa.) Oczywiście w jakimś stopniu oba podejścia można pogodzić, tzn. robienie tego, co się lubi może bardzo pomóc w wyrobieniu sobie tej odporności psychicznej na niepowodzenia, jakie mogą się przytrafić po drodze. Niektórzy (chyba bliżsi „szkoły Kamila”) twierdzą, że złą motywacją jest negatywne podejście do biedy, a dobrą pozytywne podejście do bogactwa. Mnie to się na przykład bardzo podoba, ale z drugiej strony kiedy posłuchamy Jana Fijora i tego, co tak naprawdę skierowało go na drogę zarabiania dużych pieniędzy, to widać od razu, że był to po prostu strach przed klęską finansową. Tad również dostał wielkiego kopa od życia i to już w dzieciństwie, co wyzwoliło w nim wielką determinację do wyrwania się z nędzy. Podobają mi się osobiście niektóre założenia NLP i innych technik motywacyjnych, a niektóre nawet się sprawdzają, ale kiedy się posłucha Tada Witkowicza albo Jana Fijora, to od razu jasno widać, że nie pomogą żadne cuda, tylko skoncentrowane działanie w określonym kierunku – w dodatku tego kierunku nie za bardzo można sobie określić samemu, ale raczej dostosować się do potrzeb i gustów potencjalnych odbiorców.

  7. Radek Olszak

    Witajcie. Ja na całodniowym spotkaniu z Witkowiczem nie byłem. (brak środków) i żałuję.
    Załapałem się za to na trochę ponad poł godzinne spotkanie z Witkowiczem na targach pracy w PKIN w Warszawie.
    Jestem naprawdę pod dużym wrażeniem jego wiedzy. Przez ten krótki czas prelekcji i tak powiedział bardzo dużo. Dlatego mam nadzieję że ktoś ma notatki czy prezentacje power point ze spotkań z Witkowiczem i mi przekaże :). Mam nadzieję ,że Kamil znajdzie jeszcze jakieś nagrania z seminarium z Witkowiczem. Chętnie je zakupię bo taka wiedza która przekazuje ten pan jest bezcenna. Myślę że nie ma co porównywać szkoły „witkowicza” i szkoły „kamila”. Co tu mówić jest to poprostu inna liga ,inny czas prowadzenia biznesu. Witkowicz jest przedsiębiorcą od chyba ponad 30 lat i to w kraju najbardziej sprzyjającym przedsiębiorczości. Kamil jest na początku swojej drogi chociaż jak na swój wiek zrobił już bardzo dużo. Kamil robi jedną dobrą rzecz bo mówi młodym ludziom żeby brali sprawy w swoje ręce. Naprawdę jest teraz czas i możliwości żeby to robić. Dzięki Kamilowi czy takim ludziom jak Michał Toczyński młodzi ludzię stają się bardziej odpowiedzialni za siebie i swoją przyszłość. Rozwijają się. Ja mam 29 lat i jak żałuję że jak miałem 18 lat to nie było w Polsce takiego Kamila.( Chociaż jakby był to pewnie nic bym o nim nie wiedział. Internet był w powijakach.) Może taraz byłbym w innym miejscu w życiu.
    Dla mnie Ciekawą rzeczą która usłyszałem od Witkowicza jest to żeby najpierw szukać klienta. A dopiero później zajmować się produktem. Wypieszczony i super produkt jest nieprzydatny jeśli nikt go nie chce kupić.
    pozdrawiam
    radek.olszak malpa gmail.com

  8. Stefan Kubiak

    Oczywiście, że zgadzam się z Radkiem, że Kamil robi mnóstwo kapitalnych rzeczy dla rozwoju czegoś, co można nazwać kulturą biznesową (nie chodzi mi o ładne zachowanie przy stole, ale o ogólną świadomość działania praw rynku). Chyba to sam Kamil przytaczał Walta Disney’a jako tego, który wyróżniał trzy etapy w rozwoju biznesmana, z których pierwszy to był marzyciel, ale drugi to realista. Problem w tym, jak nie zrezygnować z marzeń w obliczu twardych realiów, a Tad nie pozostawił tu żadnych złudzeń!
    Dzisiaj przyszło mi do głowy pytanie, którego chyba nikt nie zadał (w każdym razie nie ma go w nagraniu). Tad Witkowicz mówiąc o etapach rozwoju firmy, powiedział, że w pierwszym roku firma nie przynosi zysków, a on sam, jego wspólnik i grupa inżynierów przez rok pracowali za darmo! To, że tak trzeba działać, nie ulega wątpliwości, natomiast pytanie, które wydaje mi się kluczowe dla początkującego przedsiębiorcy, to jak sprawić, żeby 5, co tam pięciu, żeby 2 osoby zechciały z tobą pracować przez rok za darmo. Nie były to w dodatku osoby przypadkowe, ale wysokiej klasy fachowcy! Jak skłonić świetnych inżynierów, którzy mogą bez problemu znaleźć świetnie płatną posadę u gigantów informatycznych, żeby pracowali z tobą i to w dodatku bez wynagrodzenia. Tu, między innymi, znajduje się jeden z najważniejszych kluczy do sukcesu w biznesie – budowanie zespołu w fazie pionierskiej. Czy Tad mówił coś na ten temat? Czy może jest możliwość skierowania do niego takiego pytania?

  9. Radek Olszak

    Ted mówił że jego współpracownicy pracowali za udziały w firmie. Wiec nie pracowali za darmo ,ale jakaś perspektywa tam była.
    Chociaż może ryzykowana. Co do różnicy w tym co mówi Ted i Kamil: To Ted mówi ,żeby nie zakładać od razu biznesu ale popracować najpierw kilka lat u kogoś np w korporacjach. Uczyć się poprostu za czyjeś pieniądze i zdobywać doświadczenie. On raczej sceptycznie podchodzi do osób które zakładają firmę nie majac kilkuletniego doświadczenia zawodowego. Więc tutaj jest róznica w podejsciu Teda i Kamila. Ale w Polsce mamy trochę inne realia.
    Radek

  10. Stefan Kubiak

    To oczywiste, że nie pracowali zupełnie za darmo, tylko w nadziei na przyszłe zyski z udziałów w firmie, ale nadal uważam, że jest wielką sztuką przekonanie ludzi do takiej pracy – przekonanie całego zespołu, czy też zarażenie go własną wiarą w powodzenie (chociaż, jak Tad przyznał, nigdy nie przewidzisz, czy jakiś pomysł wypali). Wydaje mi się, że w Polsce trudno jest znaleźć grupę ludzi, którzy będą mieli tyle samo zapału do czyjegoś pomysłu co sam pomysłodawca, że gotowi będą oddawać swoją wiedzę i czas tylko za nadzieję na potencjalne profity w przyszłości. Skoro jednak tak się dzieje, to znaczy, że komuś się udaje. Tadowi w Ameryce się udało. Dlatego warto się dowiedzieć, jakie mechanizmy psychologiczne zastosował dobierając sobie zespół i w jaki sposób motywował ludzi do wytężonej pracy bez początkowego wynagrodzenia.

  11. Tad Witkowicz

    W USA namowilem trojke inzynierow na prace za udzialy. Nie mialem pieniedzy wiec nie bylo wyjscia. Nie stosowalem zadnych chwytow, po prostu powiedzialem ze mamy szanse zbudowac firme ale nie mamy kasy. Jak bedzie to beda dostawac pensje chociaz tylko minimalne. W USA to jest raczej na porzadku dziennym. Zalozyciele firm i ich wspolnicy prawie zasze pracuja za udzialy az do czasu kiedy firme bedzie stac placic jakies minimalne pensje.

    Ostatnio w Polsce tez namowilem tez trzech chlopakow aby pracowali za pol pensji i dalej pracuja. Maja oczywiscie udzialy. W tym wypadku nie chodzi o pieniadze, bo te mam, ale o pewnosc ze oni sa zdeterminowani osiagnac sukces. Inwestorzy, w tym i ja, nie lubia kiedy zalozyciele firmy lub jej udzialowcy nie ponosza zadnego ryzyka. Dla mnie fakt ze ci mlodzi ludzie pracuja za pol-darmo jest dowodem ze im zalezy bo maja cos do stracenia.

    Juz na samym poczatku analizy biznesplanu sprawdzam ile zalozyciel chce zarabiac. Jesli normalna pensje to raczej nie zainwestuje.

  12. Stefan Kubiak

    Dziękuję za odpowiedź! Nadal uważam, że to Pańska osobowość pozwoliła tym inżynierom uwierzyć, że gra jest warta wysiłku. Do tego trzeba JUŻ mieć charyzmę, nie wiem, wrodzony dar, albo samemu promieniować wiarą w sukces swojego pomysłu.

  13. Rafał Dąbrowski

    Witam. Chciałbym się odnieść przede wszystkim do tematu artykułu napisanego przez Kamila. Tytuł brzmi „Generator potrzeb”. Rozmyślając ostatnio o relacjach klient-produkt-potrzeba doszedłem do takich oto wniosków… Na pewno każdy z Was zna powiedzenie „potrzeba matką wynalazków”. Dawniej ludzie kiedy uświadomili sobie jakąś potrzebę, pracowali nad rozwiązaniem, wynajdowali kolejne produkty, nowości techniczne (np. kolej parowa). Natomiast świat idzie do przodu. Wystarczy zobaczyć jakimi samochodami jeździliśmy kiedyś, a jakimi jeździmy teraz. Albo wejść do sklepu ze sprzętem rtv czy agd…Przykładów nie trzeba daleko szukać. I tutaj śmiało mogę pokusić się o stwierdzenie „wynalazek matką potrzeby”. Bo tak naprawdę co chwilę słyszymy o jakichś nowinkach technicznych, o lepszych samochodach osiągających co raz to lepsze wyniki. Ale należy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy te produkty powstają rzeczywiście z myślą o naszych potrzebach.
    Przeczytałem wszystkie powyższe komentarze odnośnie tego tematu i zauważyłem, że wszczęto dyskusję o tym, która „szkoła biznesu” jest lepsza: Tada czy Kamila. Tad mówiący o tym, że tworząc biznes, najpierw szukamy klienta, potem produktu i Kamil, który twierdzi że powinniśmy robić to, co lubimy. Moim zdaniem nie powinniśmy popadać w żadną skrajność i z tych dwóch szkół wziąć dla siebie to, co rzeczywiście nam w biznesie pomoże. Ja twierdzę, że jak najbardziej można obie rzeczy połączyć, tak jak zrobił to chociażby Henry Ford (i tu przytoczę słowa jego wypowiedzi): „nie korzystaliśmy z badań marketingowych – gdybyśmy zapytali klientów czego potrzebują, to powiedzieliby, że szybszego konia, ponieważ nie wiedzieli czym właściwie jest samochód”.

  14. Stefan Kubiak

    Bardzo trafny jest ten fragment o Henry’m Fordzie. Samochodu co prawda nie wymyślił, ale na pewno nie mógł przewidzieć, czy ktoś kupi jego model . Czy to znaczy, że gdyby młody Ford przyszedł do Tada ze swoim biznesplanem, odszedłby z kwitkiem? 😉

  15. Tad Witkowicz

    To nie takie proste. Z doswiadczenia wiem ze o potrzebach klientow wiedza tylko klienci. Niestety czesto nie zdaja sobie z tego sprawy ze mozna dana potrzebe zaspokoic nowa technologia albo usluga. Gdyby Ford pytal co ludziom jest potrzebne to napewno dostalby taka odpowiedz o ktorej napisal. Gdyby jednak zapytal dlaczego sa potrzebne szybsze konie i bryczki to by odkryl prawdziwa potrzebe, czyli szybkosc przemieszczania sie, dluzsze drogi miedzy miastami no i dla bogatych, cos co imponuje innym i za czym nie trzeba sprzatac. . Ja to nazywam sluchanie miedzy zdaniami, czyli sluchac uwaznie dlaczego klient mowi to co mowi. Najlepsze pomysly na swoje produkty pozyskalem wlasnie pytajac klientow jakie maja trudnosci, dlaczego, jakie ponosza z tegopowodu straty, lub odwrotnie, jakie mogliby miec korzysci gdyby np. mogli to robic szybciej, latwiej lub z mniejszym nakladem ludzkim. W ten sposob odkrywam co by sie klientowi przydalo i jakie by mial z tego korzysci, a wiec ile to jest dla niego warte, czyli cene jaka moze zaplacic.

Dodaj komentarz