O MNIE

Przedsiębiorca, publicysta

Prowadzę różne firmy. Kiedyś więcej niż teraz

Pierwsze kroki

ESCAPE Magazine

Moim pierwszym poważnym przedsięwzięciem było stworzenie strony o grach komputerowych. Choć początki były trudne, tak po dwóch latach działalności ESCAPE Mag był drugim, może trzecim najpopularniejszym e-zinem o grach w Polsce z kilkudziesięcioma tysiącami subskrybentów.

Miałem wtedy 16 lat i kierowałem około 20 osobowym zespołem. Gdy do redakcji zaczęli zgłaszać się reklamodawcy swoje hobby musiałem zamienić w biznes i tak 15 marca 2001 roku założyłem "na mamę" swoją pierwszą firmę.

Zacząłem sprzedawać reklamy nie tylko na swojej stronie, ale także na stronach znajomych. Po 2 latach działalności zarządzałem reklamą na 360 stronach internetowych, które generowały 0,8 miliona odsłon reklamy dziennie. Nawet dzisiaj to całkiem dobry wynik, a pamiętajmy, że to były ciągle czasy modemowe.

Jak to ze ściągami było

Vademecum Maturzysty

Jedną najpopularniejszych wśród setek stron na których zarządzałem reklamą była strona, gdzie ludzie publikowali swoje wypracowania, prace domowe, opracowania lektur. Strona ta zawsze w okolicy matur cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Strona urosła tak bardzo, że w lutym 2002r. włąściciel postanowił ją zamknąć, gdyż nie mógł pogodzić pracy administracyjnej z innymi obowiązkami. Ponieważ miałem reklamodawców już zakontraktowanych złożyłem ofertę i przejąłem tę stronę.

Mając wgląd do statystyk strony zauważyłem, że sporo ludzi siedzi na niej godzinami. Jako, że to były ciągle czasy modemowe wydawali na połączenia bardzo duże pieniądze. Postanowiłem więc wrzucić zawartość serwisu na płytę CD i sprzedawać stronę w wersji na płycie CD. Okazało się to strzałem w dziesiątkę.

Przez 3 kolejne lata rozwijałem model biznesu, który polegał na przejmowaniu różnych stron internetowych, udostępniania ich zawartości on-line za darmo, ale także na płycie CD za opłatą. Model się wyczerpał razem z odejściem modemów do łączenia sięz Internetem. Nikt już nie chciał kupowac tego co miał za darmo on-line.

To co zostało z tych czasów to drukarnia płyt CD/DVD. Początkowo produkowaliśmy płyty dla siebie, ale szybko wyszliśmy z ofertą na rynek. Byliśmy prekursorem nadruku atramentowego na płytach. W zasadzie to my sprowadziliśmy tę technologię do Polski. W porównaniu do sitodruku pozwalała ona drukować taniej w nakładach do 500 sztuk. Dlatego też naszymi klientami były firmy reklamowe, amatorskie zespoły muzyczne, studia filmowe nagrywające wesela itp. W sumie przez 20 lat nadrukowaliśmy i nagraliśmy około 9 milionów płyt.

Tak o mnie pisali 🙂

najmłodszy polski milioner

Swoją pasję do biznesu przeniosłem do liceum, gdzie na zajęciach z przedsiębiorczości jako klasa wzięliśmy udział konkursie na szkolne mini przedsiębiorstwo. Podczas ogólnopolskiego finału spotkałem dziennikarkę, której opowiedziałem nie tylko o szkolnej firmie, ale też o mojej prawdziwej działalności. Miałem wtedy 18 lat, zatrudniałem 3 osoby, a firma szybko rosła. Kilka dni później w ogólnopolskim dzienniku pojawił się wywiad ze mną zatytułowany "Najmłodszy Polski Milioner".

Choć wtedy z tym milionerem to było trochę na wyrost, ale łatka przylgnęła do mnie na dobre. Po kilku latach działalności dogoniłem swoją sławę, gdy magazyn "WPROST" umieścił mnie na 7 miejscu listy "Najbogatsze Polskie Młode Gwiazdy"

Firma na poważnie

Sklepy Internetowe

Po maturze, w wieku 19 lat przeżywałem swoje pierwsze trudne chwile. Miałem zaplecze do produkcji, pakowania, adresowania i wysyłki dziennie kilkuset płyt CD/DVD. Niestety pojawiła się Neostrada, tani Internet i mój model biznesowy się kończył. Dysponując takim zapleczem postanowiłem zainteresować się na poważnie handlem.

Początkowo otworzyliśmy księgarnię, potem sklep z upominkami, z komputerami. Po dwóch latach handlowaliśmy niemal wszystkim. Rano przychodziły dostawy z hurtowni, trzeba było je przepakować i wieczorem odwieźć na pocztę. Nawet przez pewien czas była tam zatrudniona osoba tylko do odbierania paczek od nas.

Sprzedaż wystrzeliła po wprowadzeniu przez nas Dropshippingu. Wtedy na rynku istniały programy partnerskie. Właściciel serwisu internetowego mógł się dogadać ze sklepem, że jak ktoś kupi towar po wejściu z jego strony to dostanie prowizje. My poszliśmy krok dalej. Udostępnialiśmy serwisom internetowym naszą bazę danych. Mogły one na jej podstawie zbudować swój własny sklep internetowy w swojej własnej domenie. Klient nawet nie wiedział, że tak naprawdę to my realizujemy zamówienia. Powstało dzięki temu kilka tysięcy małych sklepów w tysiącach małych często hobbystycznych stronach internetowych. A cały ten ruch obsługiwaliśmy my. Firma w swoich świetnych czasach zatrudniała 27 osób.

Ciężkie czasy przyszły z chwilą, gdy google wprowadziło algorytm Pingwin. Algorytm ten skierował sprzedaż z małych do dużych sklepów internetowych. Dawał on dodatnie punkty do pozycji w wyszukiwarce jeżeli serwis miał oryginalną treść. Nasi partnerzy kopiowali opisy produktów od nas i ich pozycja w wyszukiwarce spadała. A razem z nią obroty. Dało nam to nieźle w kość, ale przeżyliśmy. Dużo większe zagrożenie było gdzie indziej.

Marże w sklepach internetowych są bardzo małe. Sklepy konkurują ze sobą kosztem przepakowania jednej paczki. Jeżeli nas przepakowanie kosztowało 3,58, a konkurencja mogła to zrobić po 2,72 to w dłuższej perspektywie i milionie paczek wychodzi spora różnica. Ta część biznesu nam kulała. Inne dokapitalizowane sklepy dysponowały halami, wózkami widłowymi, automatyzacjami o których my nawet nie mogliśmy pomarzyć. My działaliśmy w dużym, ale zawsze domku jednorodzinnym. Nie mogliśmy w ten sposób wygrać bitwy o wyskalowanie biznesu. System generował zamówienia, które obsługiwaliśmy za drogo. Konkurencji opłacałoby się je realizować, nam nie. Dlatego w 2009 roku podjęliśmy trudną decyzję o zamknięciu części logistycznej. Dalej generowaliśmy zamówienia, ale ich strumień skierowaliśmy na inne sklepy internetowe, które ten ruch obsługiwały. Działaliśmy tak kilka lat korzystając z ruchu którym dysponowaliśmy, a po kilku kolejnych latach zamknęliśmy również działalność i przygodę z handlem w Internecie.

Moja fundacja

Promowanie Przedsiębiorczości

Gdy zajmowałem się sprzedażą w Internecie media bardzo podchwyciły temat Najmłodszego Polskiego Milionera. Zacząłem prowadzić bloga, dzielić się swoją opinia, udzielać wywiadów. Regularnie gościłem w programach telewizyjnych, a ludzie rozpoznawali mnie na ulicy.

Zacząłem dostawać dziesiątki zaproszeń z liceów, które prosiły abym spotkał się z młodzieżą, zmotywował, opowiedział coś o prowadzeniu firmy. Bardzo lubiłem te wyjazdy. Gdy zaproszeń było tak dużo, że kolidowało to z moimi obowiązkami założyłem Fundację, które celem było promowanie przedsiębiorczości. Robiliśmy to głównie przez organizowanie spotkań przedsiębiorców z młodzieżą w szkołach. Spotkania cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem. Zrobiliśmy ich dziesiątki tysięcy. W najlepszym roku zaprzyjaźnieni z nami przedsiębiorcy odwiedzili 12% liceów w kraju.

Przy takiej skali działania nie dość, że dużo się dzieje to jeszcze co chwile przychodzą nowe pomysły. W wielu szkołach nasze zajęcia się tak podobały, że uczniowie prosili, abyśmy przyjeżdżali częściej. Mówili, że chętnie zostaną w szkole nawet po zajęciach aby posłuchać o biznesie od praktyków. Trudno było przyjeżdżać regularnie, niekiedy przez pół Polski dla zaledwie kilku uczniów w szkole bardziej zainteresowanych tematem dlatego szybko zaczęliśmy organizować zjazdy sympatyków w Warszawie.

I tak właśnie powstała

Uczelnia ASBIRO

Początkowo działaliśmy jako zwykła firma szkoleniowa. Uczyliśmy zarządzania. W zasadzie to