Zambijski bałagan

Bałagan to wino owocowe w większości oparte na mango, ananasach i maruli. Produkuje je Bogdan, Polak, który uciekł, dosłownie, z komunistycznej Polski do Szwecji, a od 15 lat mieszka w Lusace. Gdy przyleciał tu pierwszy raz i zobaczył okolice lotniska to zadzwonił aby zmienić rezerwacje na bilet powrotny. Chciał wracać do RPA jeszcze tego samego dnia. Nie dało się jednak tak łatwo i … został.

Bogdan otworzył pierwszą fabrykę świec w Zambii. Po kilku latach kupił złoże kamienia i produkował żwir. Kilkaset zatrudnionych ludzi, a zyskowność była na poziomie 50% przychodów. Niejako sam przyczynił się do zamknięcia kopalni. Lusaka rozwijała się tak szybko, że ludzie budowali domy, legalnie lub nie, coraz bliżej kopalni, a nawet kilkaset domów powstało już na terenie kopalni. Dalsze strzelanie skał stawało się coraz bardziej niebezpieczne, a sprawy sądowe z kilkuset ludźmi …

Swoją drogą odnośnie sądów. Bogdan miał jedną przygodę z sądem. Po zamknięciu kopalni zgarnął sprzedał to co miał. Zgarnął pieniądze i przez kilka miesięcy odpoczywał. A że zawsze lubił robić wino, a mnogość afrykańskich owoców pozwalała na super eksperymenty to postanowił zrobić małą winnicę. Produkuje zaledwie 300 butelek miesięcznie, a robi to u siebie na podwórku.
Wino przyciąga różnych amatorów, którzy chcą je ukraść. Raz w nocy jeden lokals przeskoczył przez ogrodzenie z wiaderkiem aby ukraść trochę wina z beczki. Okazało się, że zamiast z beczkami miał spotkanie z dwoma sporymi psami, które go pogryzły. Złodziej uciekł i podał Bogdana do sądu, że psy niby uciekły z podwórka i pogryzły go na ulicy. Dowody, zeznania i ślady krwi jednak świadczyły o czymś innym. Sprawa trwała 9 tygodni. Dzisiaj lokals pisze pozew i zanosi do sądu. Po 9 tygodniach jest całe postępowanie dowodowe i uprawomocniony wyrok. Oczywiście na korzyść Bogdana. To tak apropo tutejszych sądów.

Kilka tygodni temu Bogdan miał kolejny przypadek złodzieja wina. Złodziej został przez Bogdana postrzelony w nogę, ale uciekł. Bogdan go nie gonił. Nikt go do sądu nie wziął.

Rynek alkoholu w Zambii jest ciekawą rzeczą. Cały spirytus jest importowany z Zimbabwe. W 13 milionowej Zambii nie ma ani jednej gorzelni. Z drugiej strony wiele zakładów surowce na których można oprzeć produkcje spirytusu po prostu wyrzuca. Każdy kto zdecyduje się otworzyć gorzelnie tutaj od razu ma zbyt i surowce w zasadzie za koszt transportu. Tylko zorganizować. Podobnie z wieloma innymi biznesami, które Bogdan uważa, za pewniaki, takie jak wydobywania piasku rzecznego, którego brakuje na rynku i wielu wielu innych.

Ludzie uważają, że robienie biznesu w Afryce to dorwanie jakiegoś lokalsa i wysłanie mu towaru. Tak to nie działa. Każdy Polak, który tu mieszka dostaje masę zapytań, że wyślą próbki i niech sprzedadzą. Tylko trudno na tym zarobić, bo takie importowanie da może 100% zysku. Na warunki Afrykańskie to mało. Prawdziwy biznes jest na tym, aby tu przyjechać i zorganizować jakieś przedsiębiorstwo. Nasze poczucie przedsiębiorczości, inteligencja i umiejętności organizacyjne są tutaj na wagę złota. Marże rzędu 500% są tutaj możliwe. Tylko zorganizować. Lokalni tego nie potrafią. Średnia inteligencji dla afryki to okolice 80 IQ. Oznacza to, możliwość łączenia kropek przez lokalnych ludzi są dużo mniejsze. Słabiej radzą sobie ze skomplikowanymi rzeczami.

Przykładowo Bogdan opowiadał jedną historię. Traktor przyprowadził pełną jednoosiową przyczepę pełną kamieni, aby wrzucić je do kruszarki. Podjechał więc traktor pod maszynę, odpiął przyczepę, dyszel opadł na ziemię. Okazało się, ze coś było nie tak i pracownicy chcieli z powrotem podpiąć do traktora i trochę przestawić. Było ich z dziesięciu jednak nie mogli podnieść dyszla. Był za ciężki. Wpadli więc na pomysł, że połowa z nich będzie podnosić dyszel, a druga połowa pójdzie na koniec przyczepy i pomoże z tamtej strony. Dla nas normalne, że jedni powinni podnosić dyszel, a inni powinni usiąść na drugim końcu przyczepy i ją obciążyć. Ci jednak podnosili zarówno dyszel, jak i podnosili drugi koniec jednoosiowej przyczepy. Po godzinie obserwowania Bogdan się wkurzył. Wziął lewarek. Podniósł dyszel, podłączył i temat załatwiony. Takie proste rzeczy. Ale to trzeba zobaczyć, poczuć, bo trudno tak po prostu zrozumieć.

Od blisko roku czasu realizowana jest przez Bogdana kolejna inwestycja. Takie małe dziecko również ASBIRO. Punkt recyklingu opon. Piroliza czy jakoś tak. Plac od roku zapełnia się oponami, a sprzęt do pirolizy teraz gdy pisze te słowa jest na statku z Chin, wszystko będzie gotowe za 2-3 miesiące. Więc gdyby ktoś chciał przyjechać, obejrzeć rynek, popracować, otworzyć firmę i robić podobne rzeczy na podobną skalę to zapraszam. Może jakieś praktyki w Lusace zorganizujemy z Bogdanem i gwarantuje wam, że to nie będzie parzenie kawy.

IMG_2640

5 komentarzy

  1. gruby

    Może i tak, ale jak się widzi w TV islamistów (m.in. z Afryki) porywających niewinnych ludzi, to się trochę odechciewa wizyt w Afryce.

  2. pf77

    A jak w Afryce wygląda system bankowy? Można swobodnie zrobić przelew, założyć konto, wypłacić i wpłacić gotówkę?

  3. ZQW

    Drogi Kamilu,
    bardzo ciekawy tekst. Ale wcale się nie dziwię, że mimo takich możliwości biznesowych nikt się kwapi do robienia biznesów.
    Taki Bogdan produkujący 300 butelek wina miesięcznie ( w Hiszpanii czy Włoszech litr dobrego wina kupisz już za mniej niż 1 euro ) – czyli produkujący wino wartości ok. 200 euro miesięcznie, został już parokrotnie napadnięty i musiał nawet użyć broni palnej w celu odparcia ataku. Świadczy to o tym, że zbyt bezpiecznie to tam nie jest. Ja osobiście wolałbym mniej zarobić, ale nie być ofiarą napadu, gdy chodzi o sto czy dwieście euro. W dzikich krajach raczej nie robi się dobrych i bezpiecznych interesów, o czym przekonał się nawet Janek Fijor, kupując swego czasu hotel w Ameryce Środkowej.
    Chociaż z drugiej strony, to do odważnych świat należy. Bogdanowi i innym odważnym, życzę więc powodzenia !

  4. Bartek

    znam ten rodzaj instalacji – mieliśmy z nim doświadczenie, a nawet z jego polską przeróbką. Chińska jeszcze 2 lata temu była bardzo smrodliwa – powodowała niezłe zanieczyszczenie a szczególnie powietrza. W Polsce nie przeszła…w afryce – może jest mniejsza presja na ekologię 🙂 podobno ze 2 frakcje paliwa i kord do odzyskania

  5. ewa

    ale fajne .mój kolega umie robic wino, mógłby tam robic i sprzedawac :)) ale gada tylko po polsku. ja za to umiem angielski ,może ja założe firme :::)))))))

Dodaj komentarz