Rynek wolności

Zakończył się maraton wyborczy. W przeciągu dwóch lat rytuał ten był organizowany aż pięć razy. Następny będzie, o ile dobrze rozumiem zasady tej religii, za trzy lata. Zastanawia mnie, co przez ten czas będą robić nie tyle wyznawcy państwizmu, co kandydaci na poszczególnych kapłanów. Wszak dopiero kilka dni po wyborach, a ruch na FB jakby zamarł. Tak jakby nikt nie planował kontynuowania założonych na potrzeby wyborów profili facebookowych kandydatów. Przed wyborami nagonka gdzie tylko się da. Zalajkuj, podeślij znajomym, poprzyj mnie itd. Te piękne zdjęcia profilowe. Po wyborach cisza, nic, pustka.

Przez całą kampanię czułem się jak atrakcyjna dziewczyna, którą wszyscy dookoła, nawet obcy ludzie, pytają nie tyle czy się z nimi umówi, ale czy od razu pójdzie z nimi do łóżka.

Taka sprzedaż amatorska, kiedy to sprzedawca bez prezentacji produktu, przedstawienia jego zalet i bez chęci zbudowania długotrwałej relacji z klientem pyta się – kupujesz Pan czy nie? Bo jak nie to mam jeszcze setki innych ludzi do zapytania. Obawiam się, że to tak nie działa, a lepszą sprzedaż uzyskują sprzedawcy, którzy porozmawiają z dużo mniejszą liczbą ludzi, ale dłużej.

Mówię to nie tylko z perspektywy człowieka, którego proszono o swój głos, ale również z perspektywy człowieka, którego dziesiątki razy proszono o wcielenie się w rolę kandydata.

Ja nie wyobrażam sobie, że na 2-3 miesiące przed wyborami można się zwrócić do obcego człowieka, o to, aby ten został kandydatem. Znam dobrze środowisko wolnościowe w Polsce, ale tylko to, które działa od dłuższego czasu. Tych wszystkich nowych ugrupowań, zwłaszcza lokalnych, w sensie tworzonych do wyborów lokalnych totalnie nie znam.

Zdaję sobie sprawę z tego, że tak naprawdę gra się na jedynkę, ona ma zostać wybrana, a cała reszta jest po to, aby znajomi i rodzina na nich zagłosowali i dorzucili tym sposobem głosów na listę. Jak ktoś jest popularny w jakimś środowisku to jest to dobry kandydat. No ale, aby tak proponować ludziom seks bez rozmowy, randki i gry wstępnej? Żeby chociaż pieniądze proponowali :). Niestety przeważnie jest odwrotnie. Damy Ci miejsce, ale wiesz, kampania, trzeba wpłacić na plakaty :).

Chociaż tak rozmyślając to wśród tych wszystkich młodych aktywistów coraz częściej zdarzają się perełki. Te 10-15 lat temu, gdy hartował się mój światopogląd i zaczytywałem się klasykami takimi jak Ludwig von Mises nie istniał nawet w Polsce Instytut Misesa. W zasadzie to było Centrum Adama Smitha i długo długo nic.

Rynek wolnościowy rośnie, pojawiają się pieniądze i coraz większe szanse na sukces w polityce. Coraz więcej aktywistów próbuje za pomocą wolnościowych organizacji znaleźć sobie na tym rynku miejsce. Coś przecież przez te 3 lata trzeba robić, zbierać popularność, wsłużyć się jakoś, być rozpoznawanym. I dobrze. Choć ciągle amatorski to ciągle ten rynek się profesjonalizuje.

Ostatnio jednak da się zauważyć masowe powstawanie różnych stowarzyszeń czy fundacji. Każdy znany i martwy wolnościowy ekonomista ma w Polsce swoją fundację czy instytut. Mnóstwo też powstaje organizacji czy stowarzyszeń patriotycznych z nazwami przypominającymi różne wariacie połączonych słów: Wolność, Polska, Praworządność, Własność, Sprawiedliwość, Przedsiębiorczość itp. Nie mówiąc już o kołach naukowych. Strzelnice odżywają. Nawet opłaca się tworzyć sklepy z odzieżą patriotyczno-wolnorynkową. Ja wiem to chociażby po tym ile osób pisze do mnie, że chce kupić jakąś moją koszulkę (już niedługo będzie opcja).

Niestety większość tych młodych ludzi znajduje się w podobnej sytuacji, stąd też ich pomysły na własną organizacje są podobne. Posiadać profil na FB, raz na jakiś czas szerować ciekawego mema, organizować wieczorne spotkania z VIPami, puszczać nagranie na Youtubie. Przetłumaczyć i wydać książkę, a ambitniejsi organizują weekendowe zjazdy czy pikniki.

Jeżdżę na te różne zaproszenia od tych organizacji. Jedne spotkania są lepsze, inne gorsze. Większość jednak tych organizacji nie traktuje tego jako biznes tylko jako coś do zabicia czasu.

Moi drodzy, cała sztuka robienia biznesu polega na tym, aby sobie ułatwiać, a nie utrudniać. Jednym z najważniejszych ułatwień jest to, aby załapać się na falę wznoszącą. Na waszych oczach rośnie w Polsce specyficzny rynek wolnościowy. Naprawdę proponuję wam wziąć to pod rozwagę i przemyśleć w jaki sposób moglibyście na tym rynku znaleźć swoje miejsce, aby wolność jaką chcecie promować nie była tylko waszym hobby w które ładujecie pieniądze, ale aby była też podstawą waszego utrzymania.

4 komentarze

  1. Jakub Gardner

    To ja ze swojej strony (dzięki Kamil za idealną szansę na autopromocję) chcę dodać, że w tej rosnącej fali wolnościowej, jest też świetne miejsce dla tych, którzy kochają ogrody:

    Tworzymy „państwo Ogrodnicze w państwie Polskim”

    A umożliwi nam to Organizacja Ogrodów Polskich (fundacja non profit).

    Gdyby państwowe parki były zadbane, bujnie rosnące i pełne atrakcji dla odwiedzających – nie musielibyśmy nic robić, tylko spacerować. Dlatego promujemy prywatne ogrody otwarte i sami będziemy takie zakładać. Dlaczego park nie ma być prywatny? Musi być! Tylko prywatny właściciel dba o swoją własność, broni jej i rozwija. A także konkuruje – jakością! Pierwszy polski przewodnik po terenach zielony – Ogrodowa Mapa Polski http://www.omp.oop.org.pl to nasz mały ale i wielki krok w tym kierunku.

    Gdyby państwowa edukacja przygotowywała fachowców radzących sobie na rynku pracy – nie bylibyśmy potrzebni. OOP będzie uczyć wszystkie pokolenia, amatorów i zawodowców, jak zakładać piękne ogrody w polskich warunkach klimatycznych. Będziemy gromadzić wiedzę, sprawdzać i udostepniać ją. Spotkania i warsztaty, kursy, szkolenia, studia podyplowowe, uniwersytet 3 wieku, przedszkola, praktyki i wolontariat. Ale też biblioteki ogrodnicze i katalogi wiedzy online. Zrobimy to o wiele lepiej niż państwo.

    Państwowe Plany Zagospodarowania Przestrzennego to lewacki atak na wolność jednostki – i jak widać po polskim krajobrazie – zupełnie nieskuteczny. Polacy i tak budują jak chcą – i na ile ich stać. Zawsze znajdą sposób obejścia prawa, które w nich godzi. Rozwiązaniem jest kształtowanie w ludziach wrażliwości na otoczenie swojego życia oraz budowanie wysokiej kultury ogrodniczej, a nie narzucanie kolejnych sankcji i ograniczeń.

    Państwowe Sucks. Prywatne rulez.

    Nasze zadanie jest tak szerokie, jak szeroko polskie ogrodnictwo i architektura krajobrazu wymagają naprawy i rozwoju. OOP jest zaprojektowane na długie lata – dla wszystkich przyszłych pokoleń – ale już teraz daje możliwości wyraźnego wpływu na naszą rzeczywistość – ale też rozwoju zawodowego, pozyskiwania kontaktów, zwiększania zarobków – dla wszystkich którzy chcą z nami działać!

    Zapraszam do
    – kontaktu i aktywności
    – lub finansowego wsparcia nas
    – wszystkich którym nie jest obojętny stan zieleni w Polsce.

    Jakub 'Gardner’ Myśliwiec

    Lider Organizacji Ogrodów Polskich
    oddolnej, wolnościowej, prywatnej fundacji dla rozwoju polskiego ogrodnictwa i architektury krajobrazu

    ps.
    Kamil, znam Twoją ideę wykorzystywania fundacji jako innej formy działalności gospodarczej (chociaż tu akurat zupełnie nie o tym piszesz).. Ale ja uważam, że nie trzeba mieszać pewnych właściwych kategorii. Firmy są od zarabiania, NGOsy od działalności społecznej.
    Ja się sam prawnie ograniczyłem w statucie, że nigdy nie mogę pobierać wynagrodzenia za pracę dla OOP. Nie muszę na tym zarabiać, bo wpływ tego wolontariatu na moje życie zawodowe jest nieoceniony. Trzeba dużo dawać, to dużo otrzymasz. Poznałem i ciągle poznaję nowych, świetnych ludzi, od których się uczę w takim tempie, jak nigdy do tej pory. Ludzi z którymi mogę współpracować także zawodowo. I oni wszyscy też korzystają na swoim społecznym zaangażowaniu.
    Ty zresztą dobrze o tym wiesz 🙂

  2. Radek

    Faktycznie większość uczelni nie przygotowuje absolwentów do prowadzenia działalności tylko do świadczenia pracy. I to bardzo popularne „aby zdobyć dobrze płatną pracę” i dobrze się ustawić nie razi nikogo lub prawie nikogo. Mnie razi…

  3. Dan

    Jakub Gardner said: To ja ze swojej strony (dzięki Kamil za idealną szansę na autopromocję) chcę dodać, że w tej rosnącej fali wolnościowej, …

    Piszesz że ogrody prywatne są lepsze, a Twoja organizacja tyczy się publicznych parków i ogrodów. Dodajesz mapę na której są parki i ogrody należące do lokalnych samorządów, czyli państwowe. O co chodzi? Piszesz tak żeby wstrzelić się w profil bloga tak by reklama umknęła uwadze autora? Lasy i parki niech zostaną państwowe, nie wyobrażam sobie by miałoby to być prywatne, zwłaszcza biorąc pod uwagę nasze położenie geopolityczne i ubogi kapitał rodzimy. Nie popadajmy w skrajności. Poza tym nie jest tak źle, bo na wycince z lasów państwowych można prowadzić swój biznes, a na grzyby każdy lubi pójść.

  4. Gopol

    Ciekawe podejście – misja misją ale żyć z czegoś trzeba bo ideami ciężko zapłacić w sklepie (o ZUS-ie nie wspominając). Z drugiej strony mam nadzieję, że komercja nie zwycięży i ruch wolnościowy nie stanie się czystym biznesem dla ludzi, którzy zechcą to łykać. Chodzi o to aby organizatorzy takich akcji nie zapominali nigdy o wyznawanych zasadach.

Dodaj komentarz