Polityczny fetysz upierdalania małych ludzi

Żyjący w marksizmie radny Lublina zapytany o to jak państwo/miasto pomaga początkującym przedsiębiorcom skupił się na trzech rzeczach. Inkubatory, staże i dotacje. Wszystkie te rozwiązania w jakiś sposób omijają istniejące prawo dzieląc ludzi na lepszych i gorszych. Wtóruje temu shogun prezentując w projekcie ustawy o innowacjach kolejne granice podziału na lepszych i gorszych. Dzisiaj chciałbym poddać pod ocenę stwierdzenie, że państwo może wspierać przedsiębiorczość tylko poprzez zalegalizowanie tego, co samo zrobiło nielegalnym wcześniej.

Firmanctwo to nieposiadające ofiary „przestępstwo” polegające na firmowaniu swoją osobą rzeczy, które faktycznie wykonane były przez kogoś innego. Załóżmy standardowe ambitne małżeństwo. Żona pracuje na etacie, a po godzinach zajmuje się domem. Mąż również pracuje na etacie jednak po godzinach stara się rozwinąć własną firmę w której obydwoje widzą finansową przyszłość rodziny i niejako obronę przed emigracją. Dochodzi do momentu, kiedy mąż rzuca etat aby zająć się firmą na poważnie. Gdyby firma była zarejestrowana na niego musiałby zapłacić ponad 1 tys. ZUS miesięcznie, gdyby firma była zarejestrowana na nią to z racji tego, że ona ciągle pracuje na etacie ZUS to będzie jakieś 250 zł miesięcznie, które i tak gdzieś tam w podatkach prawie wszystko zwrócą. Nasze małżeństwo decyduje się więc, aby firma była zarejestrowana na nią. To jest właśnie firmanctwo zagrożone karą do 3 lat więzienia. Sorry, taki mamy klimat.

Polska jest znana z największej na świecie ilości Inkubatorów Przedsiębiorczości jak również z największej na świecie inkubowanych firm w przeliczeniu na mieszkańca. Są one tak popularne, gdyż omijają firmanctwo. Kilka, może już nawet kilkanaście lat temu, kilku politycznie powiązanych młodych ludzi przepchnęło zmianę ustawy o szkolnictwie wyższym. Dokładniej chodzi o art. 86, który umożliwia tworzenie inkubatorów przedsiębiorczości przy wyższych uczelniach. Taki inkubator polega na niczym innym tylko na udostępnieniu osobowości prawnej osobie, która chce prowadzić firmę. Za to udostępnienie trzeba zapłacić ok 250 zł, jednak człowiek oszczędza kosztów ZUS. To co z żoną jest nielegalne z inkubatorem przedsiębiorczości już tak. Chłopaki co przepchnęły te ustawę, dzisiaj są, jak sami mówią, największą siecią inkubatorów na świecie.

Kolejne do czochrania są staże, zwłaszcza te z urzędu pracy. Idea jest piękna. Jeżeli przez dłuższy okres nie możesz znaleźć pracy to mogą cię wysłać na staż. Dzięki temu zaczniesz coś robić, a gdy pokażesz się z dobrej strony to pracodawca przedłuży z tobą umowę. Zaczniesz pracować, wspinać się na szczeblach kariery i kto wie, może wyjdziesz na ludzi. Na takim stażu zarobisz 913,70 brutto. Cieszysz się, bo zawsze to lepsze niż zero, a jest szansa, że w przyszłości zarobisz więcej. No ale chwila. Czym taki staż z urzędu jest innym niż legalnym sposobem na ominięcie płacy minimalnej? Dlaczego sam nie mogę na kilka miesięcy zatrudnić kogoś za 913,70 brutto, a potem dać mu podwyżkę jak będę z niego zadowolony? Znowu państwo wspiera przedsiębiorczość poprzez kreatywne zalegalizowanie nielegalnych rzeczy.

Podobnie z dotacjami. Jak działają nie trzeba tłumaczyć. Zanim jednak przejdę dalej, chciałbym wytłumaczyć jak działa jeden z programów dotacyjnych w UK. Załóżmy, że Cebulski ma do zapłacenia podatek dochodowy w wysokości 50 tys. funtów. Skarbówka brytyjska mówi. Możesz nam zapłacić ten podatek lub możesz go nie płacić, dołożyć drugie tyle i zainwestować w jakiś start-up. Inwestuję więc w jakąś nową firmę z mocą 100 tys. funtów. Firma ta ma dwie opcje. Albo upadnie, albo odniesie sukces. Jeżeli upadnie to 50 tys. funtów które dołożyłem do interesu mogę wliczyć w koszty. Oznacza to, że przy czarnym scenariuszu tak naprawdę straciłem ok 30 tys. funtów, gdyż resztę gdybym nie zainwestował w zębach oddał bym skarbówce. Gdy firma odniesie sukces to sprzedam udziały w niej po kilku latach za milion funtów. Oznacza to, że zarobiłem na czysto 900 tys. funtów. Ten zysk jest w całości zwolniony z podatku dochodowego. Prawda że fajne? Muszę tutaj dodać, że takim inwestorem może być każdy. Wielki przedsiębiorca, jak również sprzedawca w barze, który jakieś tam podatki dochodowe też płaci.

Wczoraj, panujący nam w oryginalnie śmiesznym stylu szogun podesłał do sejmu projekt ustawy o innowacyjności. Projekt np. wprowadza definicję firmy Venture Capital i zwalnia wszystkie takie firmy z CIT, ale tylko te, które mają formę spółki komandytowo-akcyjnej. W komentarzu do projektu czytamy, że takich firm w Polsce jest 20. Słownie: dwadzieścia sztuk. Na pewno powstanie więcej, ale biorąc pod uwagę koszty założenia i prowadzenia takiej spółki to rozwiązanie jest tylko dla bogatych.

Dlaczego ktoś kto ma określoną wiedzę, prawników, duże pieniądze i skupi się tylko na inwestycjach może nie płacić podatków, a biedny tokarz, który inwestuje w firmę sąsiada od zarobionych pieniędzy zapłaci podatek? Dlaczego tokarz? A ponieważ to prawdziwa historia. Młody człowiek widział przyszłość w robieniu aplikacji na komórkę. Zaczął więc pisać, a przez pół roku jego inwestorem była rodzina i sąsiad, tokarz spod Katowic. Przez pół roku, zebrał od nich jakieś 15 tys. zł, które wydał głównie na jedzenie i rachunki. Zamiast pracować na etacie programował na swoje i w zeszłym miesiącu napisał mi, że udało mu się przez 3 miesiące od premiery sprzedać 10 tys. sztuk aplikacji po 2,4 dolara. Całkiem dobry początek. Tylko ja nadal nie rozumiem, dlaczego spółki komandytowo akcyjne są lepszym inwestorem niż tokarz spod Katowic?

Jesteś małym przedsiębiorcą na działalności gospodarczej i masz straty to płać 1 tys. ZUS. Jesteś duży to tego 1 tys. nawet nie zauważysz. Jesteś dużym inwestorem i stać cię na prowadzenie spółki komandytowo-akcyjnej to podatku nie płacisz, jesteś mały to dawaj kase. Jesteś mały i chcesz pożyczyć sąsiadowi 6 tys. zł na węgiel na zimę – oddawaj 2% podatku. Jesteś dużym graczem, zakładasz bank i pożyczasz ludziom pieniądze to już podatku płacić nie musisz. I tak z wszystkim. Nawet z nauką jazdy autem. W normalnym kraju naklejasz L i ojciec cię uczy. U nas? I tak uczy, ale nielegalnie. Ale cóż z tego, że cię nauczy jak i tak musisz wyjeździć liczbę godzin w licencjonowanym ośrodku.

Wcale nie mówię, aby jakoś specjalnie faworyzować małych. Nie da się po prostu wszystkich traktować równo? Nie wiem co jest nie tak z tymi ludźmi w rządzie. Mają oni fetysz upierdalania małych ludzi czy co?

22 komentarze

  1. Artur Król

    To nie kwestia fetyszu, tylko reprezentacji. Duże firmy stać na reprezentację odpowiednią i kierowanie prawa w swoją stronę (choć i tak daleeeeko nam do USA pod tym względem, dzięki Cthulhu!). Małe nie, nawet o tym nie myślą. Więc długoterminowo dostają po głowach.

  2. Wojtek

    Nic dodać, nic ująć. Sam myślałem o zrobieniu prywatnego inkubatora przedsiębiorczości – chciałem zrobić coś w stylu tzw. „co-living” (taki co-working tylko, że z mieszkaniem) + do tego „pożyczyłbym” osobowość prawną mojej spółki początkującym przedsiębiorcom, którzy w takim co-livingu by zaczynali pierwsze start-upy. Mógłbym to mega tanio zorganizować dla ludzi – z 1000 zł miesięcznie za mieszkanie + biuro + obsługę firmy (w centrum Warszawy). Normalnie za pokój trzeba zapłacić z 800 zł min. + z 500 za biurko w co-workingu + mały ZUS + księgowa = ok. 1.800 zł pewnie wyjdzie. No ale właśnie przez to, że wyszedłbym na przestępcę musiałem sobie odpuścić. No i zrobiłem tylko pokoje dla studentów.

  3. zajadacz

    Od dużych można wziąć w łapę za odpowiednie rozwiązania prawne, a od małych nie. Ot cała filozofia. Przecież praktycznie żaden rząd polski nigdy nic nie zrobił dla wszystkich ludzi, a jedynie dla dużych firm, które miały w tym interes. Małych trzeba łupić, bo są słabi, nie umieją się zorganizować, a jak mają dość to zwyczajnie uciekają za granicę, bo przecież nie będą się kopać z koniem. No i masowo wśród tzw. społeczeństwa panuje przeświadczenie, że „nie da się nic zmienić”.

  4. Mike

    Witamy w PL. Dziwisz się, ze ludzie wyjeżdżają setkami tysięcy ? Ja nie. Żyć się nie da w PL.

  5. Michal

    Najpierw nie bylo stalych podatkow. Potem biedni wpadli na pomysl, zeby opodatkowac bogatych. Jak zaczeli to opodatkowali w koncu wszystkich (poza „kwota wolna”) nawet tych, co sie zajmuja opodatkowywaniem (urzednicy). Na koncu bogaci sie wykrecili (prawnicy, lobbying) i biedni zostali z reka w nocniku 🙂 Nic w tym dziwnego. Bedzie tak do kolejnej rewolucji. I potem znow. W kapitalizmie rzadza kapitalisci. I trzeba sie z tego cieszyc, bo inne aktualnie dostepne opcje to komunisci, wojskowi, dyktatorzy albo sekty/koscioly.

  6. uri_brodsky

    Jak dobrze, że ktoś jeszcze myśli tak jak my (tzn. ja i część znajomych). Dziękuję Kamilu za odważną i konkretną wypowiedź.

  7. Szymon

    Naprawdę firma na żonę jest karalna? Nie wiedziałem. Właśnie miałem zamiar to zrobić… Ale w Polsce pod okupacją III RP to człowiek nawet nie wie kiedy zostaje przestepcą.

  8. gotoxy76

    – Zawiążemy bractwo. Jak w amerykańskich filmach. Nazwiemy je Pi Omega, Pi Jota Sigma, Pi Sigma Lambda i Sigma Lambda Delta. Będziemy łupić tych co do bractwa nie należą. A jak się będą stawiać to spuścimy im łomot.
    – Wszystkim?
    – Tak. Wszystkim co nie należą do bractwa.
    – Ale tym dużym co nie należą do bractwa też?
    – Nie ,no dużym nie, bo jeszcze oddadzą z dużymi się dogadamy.
    – Ale małych jest dużo, co jak się mali wszyscy zbiorą i nam spuszczą łomot?
    – No wszystkiego im nie złupimy ,trochę zostawimy, a jak coś to my mamy kije ,a oni nie.
    – A jak sobie zrobią kije?
    – Wprowadzimy zakaz robienia kijów ,a jak ktoś będzie próbował to spuścimy mu łomot.
    – Ale mogą rzucać kamieniami ,albo nawet cegłami? Kamieni i cegieł nie możemy zakazać.
    – Dlatego zrobimy tak,że jak im się nie podoba to mogą wybrać inne bractwo.
    – To już nie będziemy łupić?
    – Będziemy inne bractwo będzie nasze ,tylko nazwa inna.
    – A jak nie wybiorą nas?
    – Będą wybierać nazwę bractwa ,a na szefów bractwa będziemy wybierać my.
    – A jak się połapią?
    – Nie połapią.
    – A jak ktoś założy swoje bractwo i wybiorą je to co wtedy?
    – W każdej klasie mamy kapusiów. Pokażą ,że szef ich bractwa całował się z Gosią, albo,że zsikał się ,albo pali papierosy na przerwie i powiemy o tym przez radiowęzeł szkolny i się będą śmiali z niego i nie będą go lubić. A poza tym głosy będzie liczyć Heniek z naszego bractwa ,a wiesz co miał Heniek z matmy.
    – No dobra. A jak się połąpią,że wszystkie bractwa są tak naprawdę nasze?
    – Będziemy się w jednej największej klasie kłócić ,tak na niby.
    – Ty to masz łeb.
    – No. A mówiłem ci ,że będziemy mieli drukarkę do robienia pieniędzy?

  9. Tomek O.

    Naszła mnie refleksja, że jesteśmy w podobnym momencie historii co 3 wieki temu i że obecnie rządzący przypominają szlachtę która rozpie***yła RP w XVIII wieku, kiedy górę wzięły, nepotyzm i osobiste oraz rodzinne interesy i interesiki, gdzie całe klany rodzinne sprawowały najwyższe urzędy, co rodziło ogromną korupcję, i załatwianie ustaw na rzecz państw ościennych, i doprowadziło do rozbiorów.
    Obecnie jeżeli dobrze prosperujący i zatrudniający przedsiębiorca, zaczyna optymalizować np. przez wymienione w poście przepisywanie firmy na pracującą żonę to głównie dlatego, że zmieniły się jakieś warunki, ale nie ma w tym nic szkodliwego bo firma dalej działa, zatrudnia i płaci ale gdy chory aparat państwa, który musi się wyżywić, zaczyna dokręcać śrubę przedsiębiorcy to najpierw zaczyna się zwalnianie a później zamknięcie firmy i nie ani pracy ani kasy, to ja się pytam kto tu jest szkodnikiem?!?!?
    Co możemy z tym zrobić? Przede wszystkim głośno i wyraźnie mówić co nam się nie podoba a czego byśmy chcieli – łatwiejszych podatków, prawa i DG a najlepiej to żeby „państwo” nam nie przeszkadzało.
    Tylko problem jest w głowach, bo tak jak już poprzednicy tu pisali, większość powtarza, że my nic nie możemy i wkurzamy się gdy urzędasy dyktują jak żyć ale boimy się wspólnie i głośno temu przeciwstawić. Problem jest w głowie.

  10. Przemysław Michalak

    Przeczytałem tą ustawę i jest dodaje ona po prostu kolejne metody optymalizacji podatkowej dla osób zaprzyjaźnionych z Bulem Komorowski oraz Słońcem Peru Krulem Europy Donaldem Tuskiem i spółką.
    To co pisałeś o CIT dotyczy nie tylko SKA ale też spółek kapitałowych czyli spółek zo.o. i akcyjnych. W Polsce nigdy nie będzie normalnie dopóki te czerwone świnie będą przy korycie. Cała działanie takich ustaw polega na tym że odpowiednie zaprzyjaźnione firmy dostają takie ustawy wcześniej i 1 stycznia 2016 będą gotowe żeby tak wyprowadzać pieniądze przed opodatkowaniem.

    Jeśli chodzi o to co pisałeś o upierdalaniu małych to niestety prawda. Mało osób wie ale SKA oficjalnie do końca 2013 roku a nieoficjalnie dłużej mogły w ogóle nie płacić CIT a dzięki fajnym konstrukcjom ich właściciele nie płacili PIT. Niestety żeby zasłużyć na ten przywilej trzeba było mieć 50 000 zł.

    Jeśli ktoś myśli że w Polsce może być normalnie tak jak np w UK to musi być albo idealistą albo idiotą. Obecni większość wyborców to emeryci ,pracownicy budżetówki albo lemingi ze znikomymi śladami mózgu. Oni cały czas będą chcieli wszystko coraz bardzie regulować i opodatkowywać. Przez 7 lat rządów PO budżet wzrósł o 100 mld zł a przez ostatnie 10 lat dwukrotnie a politykom ciągle mało. Dopóki system nie zbankrutuje a nie będzie to niestety za 5 tylko za 15 lat nie będzie normalności. Naprawdę jedyne sensowne rozwiązanie to wyjechać do normalnego kraju ,zarobić a jak to wszystko pierdolnie to za 15 lat wrócić i budować normalne biznesy bez bata urzędniczego nad sobą tak jak na początku lat 90 kiedy budżet był malutki a ustawy podatkowe niewiele dłuższe niż instrukcja obsługi tostera.

  11. Gregorius

    Wg mnie spokojnie można zapomnieć, że się coś w Polsce zmieni na lepsze. Nie ma ogromnych zakładów pracy, w których ludzie mogliby się zrzeszać i „wyrażać niezadowolenie”; poza górnikami i kilkoma innymi grupkami zawodowymi nikt się właściwie nie buntuje, a i ci buntują się, bo się kończy darmocha. Przeciętnemu Polakowi żyje się względnie dobrze na koszt pracodawcy. Nie ma szans. A Państwo z uśmiechem na ustach z gębą pełną frazesów dokręca coraz bardziej śrubę w trosce o to, by nie przekroczyć cienkiej czerwonej linii, czy li by każdy miał na styk, bo dokąd nie ma za mało, będzie siedział cicho. Mnie najbardziej wpienia kompletny brak symetrii na osi Państwo-obywatel, bezduszność tej całej machiny, bezwzględne stosowanie i wykorzystywanie prawa do gnębienia ludzi. Państwo permanentnie stosuje to co można porównać do strajku włoskiego. Serio? tak to powinno wyglądać? Szukać sobie na siłę roboty przetrząsając paragrafy?

  12. Gregorius

    Przepraszam, że mnie tak dużo, ale trochę się czara goryczy zaczyna przelewać.
    http://tvn24bis.pl/ze-swiata,75/polacy-nie-chca-wracac-do-kraju,537343.html
    Jaki z tego wniosek? To nawet nie kwestia: „dziś tak jest”. Ja na to patrzę przez pryzmat długoletniej, dobrze uśrednionej statystyki. Czemu ludzie nie chcą wracać? Większość z nich wyjeżdżając pewnie chciała wrócić. Jak to jest, że przez naście, czy dziesiąt lat nie uzbierało się powodów dla których warto wracać. Nazwijmy to wprost: Państwo Polskie jest wrogim obywatelowi, opresyjnym państwem. Cytując Mickiewicza: Jakich trzeba się imać szwindli, by w ogóle się utrzymać, ten tylko się dowie, kto był tak głupi i założył działalność.

  13. Piotrek

    Szymon said: Naprawdę firma na żonę jest karalna? Nie wiedziałem. Właśnie miałem zamiar to zrobić… Ale w Polsce pod okupacją III RP …

    Pan Cybulski jak zwykle „przeleciał się” po temacie – dużo słów mało treści. Współpraca z żoną to nie firmanctwo. Wystarczy spojrzeć na przesłanki tego przestępstwa z art. 55 kks. Radzę zainteresować się pojęciem „osoby współpracującej”, albo zatrudnić małżonka na 1/8 etatu, albo by była w „stałym stosunku zlecenia”. Wszystko to można legalnie załatwić również w PL.

  14. Paweł

    @Piotrek – ale tu chyba nie chodzi, czy można legalnie… tylko żeby uwolnić się od zakazów, nakazów i innych absurdów, jak zgłaszanie w urzędzie większości jakichkolwiek przedsięwzięć .

  15. Romab Nowak

    Kamil napisz coś o kandydatach do wyborów. Bo emigranci chcą głosowac na kukiza ktory ma poglądy lewicowe

  16. Tek de Cart

    za osobę współpracującą trzeba płacić ZUS – stąd mało kto to robi, bo płacić 2 ZUSy nie każdemu się chce
    współmałżonka w działalności gospodarczej zatrudnić na etat nie można (a w każdym razie mi to serdercznie odradzali różni księgowi), umowy zlecenia na współmałżonka wystawiane z DG – to też mówiono mi że jest jednym z czynników zwiększającym szanse na kontrole z US. Oczywiście legalnie można – ale US i tak wie lepiej, i po co się narażać na wizytę?

  17. Radek

    A może prowadzić firmę pracując na etacie, wtedy płaci się tylko ubezpieczenie zdrowotne a małżonka zrobić pełnomocnikiem?

  18. Adrian Bysiak

    Co tu dużo mówić. Dlaczego nie upierdalają dużych – to proste, ludzie którzy mają nieco więcej pieniędzy, mają też nieco więcej wiedzy. Co za tym idzie, wiedza polityków jest na zbyt niskim poziomie by upierdolić dużego, bo duży nie pozwoli się upierdolić, chociaż – jak widzimy w internecie, coraz częściej potrafią upierdolić dużego, który myślał że to tylko zwykła kontrola, a oni upierdolili tak, że z szanowanego biznesmena człowiek staje się totalnym śmieciem z długami których prawdopodobnie nigdy nie straci.

    Bycie małym nie opłaca się w żadnej dziedzinie, a ostatnio odwiedzałem jednego dużego klienta, który działa jak mały, Człowiek pozakładał firmy na synów i rodzinę i kilka firm działa jakby pod jedną firmą. Gość mówi jasno – jak mi upierdolą jedną małą firmę nie będzie to strata, jak upierdolili by jedną dużą – co będę robił.

    Niestety – jacy politycy, taki kraj. Być może doczekamy się kiedyś polityków, którzy będą widzieć zyski w tym że my mali rośniemy, do tego jednak potrzeba mądrości której u nas brakuje.

  19. Z LUBLINA

    Kamilu APEL!!!
    Chciałbym inkubator asbiro myślę że to będzie w zgodzie (win-win)bo tego nam tutaj potrzeba.
    Taka polska właśnie a przy okazji wsparlibyśmy fundację asbiro.
    Mogę być pierwszy 🙂
    POZDRAWIAM

Dodaj komentarz