Odczucia po opublikowaniu Dziadów Cebulskiego

Jak wiecie miesiąc temu opublikowałem książkę/ebooka traktującego o naiwnym podejściu początkujących przedsiębiorców do swojej pracy. Starałem się przestraszyć młodszych doświadczeniem kolegów przed faktycznymi konsekwencjami, które zdarzają nie wcale nie tak rzadko. Wytłumaczyłem kilka rzeczy, podałem kilka rozwiązań czy możliwości. Moim celem było umieścić możliwie jak najwięcej odpowiedzi na pytania z maili jakie do mnie przychodzą, po to, aby mieć gdzie odsyłać ludzi zainteresowanymi tematem. Okazało się, że zamiast ograniczyć liczbę pytań i maili, to ich liczba wzrosła drastycznie :). Zrzucam to na barki premiery, początkowego okresu życia publikacji oraz na pierwszą falę piractwa. Dzisiaj właśnie o tych mailach chciałem porozmawiać. 

Jeżeli chodzi o reakcję na publikację to mogę wyróżnić 3 grupy czytelników. Pierwsza z nich to poważni przedsiębiorcy z doświadczeniem. Dostałem bardzo wiele uwag, sugestii, a przede wszystkim mnóstwo autentycznych, życiowych, pouczających historii. Jak to ktoś napisał, że nie wie dlaczego, ale po przeczytaniu książki miał ogromną potrzebę podzielenia się ze mną swoim doświadczeniem. Zamiast maili, czytałem de facto „spowiedzi tysiąca bankrutów”. No może nie tysiąca, a kilkudziesięciu, ale nadal nie mniej pouczających historii jak ludzie w zasadzie w kilku powtarzających się schematach opisują jaką naiwnością kierowali się „za młodu”. Zanim urzędy i komornicy wyleczyli ich z idealistycznego podejścia do życia, które odziedziczyli po szkole, socjalistycznej telewizji i wielu innych rzeczach.

Druga wyróżniająca się grupa to desperaci, którzy właśnie przechodzą bankructwo, na które nie byli przygotowani. Często w depresji, nie wiedzą co robić i panikują. Często stosując szantaż emocjonalny, próbują mnie zmusić do niemożliwego, najczęściej do uratowania ich mieszkań przed komornikiem. „Jest Pan ostatnią deską ratunku.”, „Musi mi Pan pomóc, bo moje dzieci pójdą do domu dziecka.” czy „Chyba się zabiję jak Pan nie pomoże!”. Naprawdę delikatne i nieprzyjemne sprawy. 

Ostatnią wyróżniającą się grupą jest młodzież (biznesowa nie wiekowa), która zadająca mnóstwo pytań. To dobrze. Niestety często takich, na które odpowiedzi bez problemu mogliby znaleźć w google, ale nieważne. Ważne jest to, że udało mi się tej grupie zwrócić uwagę, że coś takiego jak czarny scenariusz naprawdę istnieje i nie jest wcale taki rzadki. Przypomnę tylko, że w zeszłym roku było ponad 6 milionów tytułów egzekucyjnych. To prawda, że przeważnie kilka czy kilkadziesiąt tytułów na jedną osobę, ale to i tak zatrważająca liczba. 

Skoro już omawiamy tego typu rzeczy to chciałbym wspomnieć o jednym z najczęściej zadawanym mi pytaniu o książkę którą warto jeszcze przeczytać. To słowo „jeszcze” to za każdym razem miły komplement. Wracając jednak do tematu. Zastanawiam się co jest nie tak z ludźmi zadającymi takie pytania? Mam wrażenie, że wiele osób robi wszystko, aby czytać jak najmniej, aby czytać tylko najlepsze książki na świecie. Poświęcą 5 godzin na znalezienie jednej książki, którą przeczytają w 3-4 godziny. Nie rozumiem takiego podejścia, gdyż ja miałem problem odwrotny. Polegał on na tym, jak znaleźć książkę, której jeszcze nie czytałem. Oczywiście nie każdą od deski do deski, bo po kilku rozdziałach widać czy książka jest dla mnie interesująca czy nie. Teraz mam coraz mniej czasu na czytanie, ale niekiedy muszę się posuwać do ostateczności, jak Kapitał Marksa czy głupoty wypisywane przez Oskara Langego, któremu uniwersytet we Wrocławiu pomnik wystawił.

Jeżeli chodzi o sprzedaż to bardzo sympatycznie. Kilkaset sprzedanych sztuk, z czego 21,34% za pomocą Bitcoinów. Wiedziałem, że w moim środowisku dużo ludzi wie co to Bitcoin, ale że aż tylu skorzysta z tej opcji płatności, mimo, że połowę taniej, to duża niespodzianka.

To tyle na temat książki i waszych uwag. No może z tych negatywnych to jak zwykle masa informacji o błędach ortograficznych 🙂 Czyli tak jak miało być.

Dziękuję wam za miłe przyjęcie książki i wszystkie uwagi. A jeżeli chcielibyście pojawić się na oficjalnej premierze to zapraszam na:

Czytaj i działaj
www.czytajidzialaj.pl

Będzie sporo wartościowych ludzi i jak zwykle będzie pewnie można później na piwo wyskoczyć, bo od siedzenia w sali chyba nikt jeszcze biznesu nie zrobił, a przy piwie, a i owszem 🙂 Dzisiaj wstawiłem możliwość kupowania książki w kilku nowych formatach, ale na wersję drukowaną i audio trzeba niestety Poczekać. Nie wyrobię się nawet na  premierę 🙁

10 komentarzy

  1. Rafał Namieciński

    W moim odczuciu głównym błędem początkujących przedsiębiorców jest słomiany zapał. Tworzy się nowy biznes z silnym przekonaniem, że już od razu przyniesie miliony, albo chociaż grube tysiące. W większości przypadków tak się nie dzieje i biznes się szybko zwija. Ja rozwijam swój biznes (www.firmao.pl) od blisko 4 lat. Przez ten czas wprowadziliśmy do naszego programu ponad 10 000 zmian/poprawek/ulepszeń. Głównie były to sugestie klientów. Gdyby nie to, że biznes jest ulepszany codziennie, gdyby dziś wyglądał tak jak 4 lata temu, pewnie sprzedaż była by zerowa i pewnie dziś bylibyśmy bankrutami. To ulepszanie biznesu to też pochodna tego, że uczymy się, specjalizujemy się w naszej działce, coraz lepiej rozumiemy klientów i coraz lepiej zdajemy sobie sprawę z ich potrzeb. Dlatego moja rada jest taka, żeby codziennie coś ulepszać. Moim zdaniem jest to gwarancja sukcesu więc nie ma co sobie zawracać głowy wiedzą jak bankrutować :).

  2. Grzegorz Godlewski

    Dobry pomysł. Nazwij to Dziady część V. Może ktoś z rozpędu przeczyta i się czegoś nauczy 😉

  3. Wojtek S.

    Ja przeczytałem „Dziady” 😉 i bardzo mi się podobały. Właściwie napisałem już list do Kamila, ale pochwalę publicznie – dobrze, że ta książka powstała, bo żaden „doradca” czy księgowy nie powie tak szczerze tego, co Kamil napisał.
    O błędach ortograficznych Kamil już wspomniał we wpisie, zachodzę w głowę jak możliwe jest puszczenie tak niechlujnego tekstu, ciężko się czyta jak są takie błędy. No i nieprzyjemny jest tekst o złodziejach na końcu książki. Dlaczego ja muszę czytać taki zarzut, skoro książkę kupiłem a nie ukradłem? No ale urzędnicy też wszystkich traktują jak złodziei, więc w sumie książka nawiązuje do tego :-/

  4. Piotr Fietko

    Rafał Namieciński zawsze warto wiedzieć jak bankrutować, są rzeczy których nigdy nie przewidzimy, mówię z mojego doświadczenia, często nie z naszej winy np administracja państwowa potrafi nam coś takiego wywinąć ze to się w głowie nie mieści, a później już tylko jeden wierzyciel składa wniosek o upadłość, to wystarczy żeby poleciało domino i firmy praktycznie nie ma.

  5. Adam

    A są już w sprzedaży egzemplarze z błędami poprawionymi przez czytelników? 😉

  6. Mateusz

    Nieźle mnie zachęciłeś do przeczytania tej książki 🙂 Przestudiowałem już darmowy fragment i nie mogę się doczekać jak będę miał chwilę by usiąść nad całą lekturą.
    No jedna rzecz tylko razi (szczególnie mnie): chodzi mi o skład i łamanie tej książki (wiszące spójniki, rozstrzelony tekst itp. oraz literówki)

  7. Ewa Kania

    Uściślenie odnośnie do popiersia Oskara Langego, które znajduje się na terenie Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu (nie mylić z Uniwersytetem Wrocławskim): pomnik wystawiono w roku 1974, kiedy ówczesna Wyższa Szkoła Ekonomiczna ww Wrocławiu (bez patrona) przeobraziła się w Akademię Ekonomiczną im. Oskara Langego. W dekadzie gierkowskiej wszystkie wyższe szkoły ekonomiczne w Polsce zostały akademiami, by po latach, w pierwszej dekadzie nowego tysiąclecia, ni stąd ni zowąd, zostać uniwersytetami ekonomicznymi, co chyba zdradza przywiązanie do starej idei socjalistycznej: „cel jest niczym, ruch jest wszystkim”. Tak czy owak, od roku 2008 Oskar Lange nie jest już patronem we Wrocławiu, choć nadal cieszy się sławą wielkiego polskiego uczonego. W stulecie jego urodzin (2004) zorganizowano w Warszawie międzynarodową konferencję naukową pt. „Współczesne modele gospodarki a myśl Oskara Langego”. Idę o zakład, że losowo wybrany student ekonomii w Polsce zna to nazwisko, a nie słyszał nazwisk Mises czy Hayek, jest też święcie przekonany, że państwo lepiej reguluje gospodarkę niż jakiś tam wolny rynek.

  8. Tomek K

    Ciekawa propozycja. Ja dopiero tutaj trafiłem, więc widzę że sporo do nadrobienia mi zostało. Więc zabieram się za lekturę…

  9. Grzegorz

    Kamilu, a jakie jest twoje zdanie na temat odpowiedzialności swoim majątkiem za długi spółki. Bo w swojej książce piszesz, że w spółce z o.o. członkowie zarządu nie odpowiadają za długi spółki, lecz czy to jest do końca prawda?

    „Okazuje się, że spółka nie ma nic prócz długów, a cały jej majątek jest w leasingu bądź innych osób trzecich. Taki „biznesmen” przestaje odbierać telefon, okazuje się, że spółka nie ma już siedziby itd. – jakoś to będzie. I wtedy wchodzę ja – cały na biało. Jednym z dostępnych środków jest art. 299 k.s.h. – odpowiedzialność majątkiem osobistym członka zarządu za zobowiązania spółki. Członkowie zarządu odpowiadają solidarnie całym majątkiem za zobowiązania spółki o ile prawidłowym postępowaniem się z tej odpowiedzialności nie zwolnili.” źródło: http://wprawnik.pl/#sthash.WYd5MkaF.dpuf

    pozdrawiam
    Grzegorz

  10. Rafał N

    Książka przeczytana. Jest bardzo dobra, trzyma wysoki poziom Kamiliowych wpisów. Lektura obowiązkowa każdego przedsiębiorcy i kandydata na przedsiębiorcę. Szczególnie ciekawe pojęcie wydmuszki podatkowej stosowanej przez polski US. Czyli niejasne przepisy pozwalające niby zapłacić mniejszy podatek dziś, tylko po to, żeby prowadzić firmę z nadzieją na jej rozwój, żeby w konsekwencji po kilku latach, po kontroli US, musieć zwracać niezapłacony podatek wraz z odsetkami. Takimi wydmuszkami wydają się być umowy o dzieło ale i dotacje UE. Dziś dają przedsiębiorcą świadomość, że prowadzą rentowne firmy, ale za kilka lat będą musieli zapłacić niezapłacony ZUS, czy też zwrócić dotację UE wraz z odsetkami. W ten sposób US bogaci się dziś podatkami tych firm i obłowi się też za jakiś czas doprowadzając do ruiny naiwnych przedsiębiorców, którym się wydawało, że znaleźli furtkę umożliwiającą działanie firmy bez płacenia wysokich podatków. Mając świadomość, że trzeba płacić zusy od umów o pracę i nie mając dofinansowania UE wielu przedsiębiorców za biznes się nie wzięło, a tak to łaszczą się na dotację a to takie złoto głupców.

Dodaj komentarz