Lunch is for losers

Tytuł tego postu to powiedzenie, zasłyszane od amerykańskiego maklera z którym miałem przyjemność ostatnio rozmawiać, a które bardzo ładnie i dosadnie opisuje to, co rozumieją chyba wszyscy przedsiębiorcy. Biznes to konkurencja, a konkurencja to wyścig, którego nigdy nie wygramy spędzając czas na takich pierdołach jak obiad czy telewizja. To ciężka praca przez większość doby, a wieczorami nauka, aby nasza praca była wydajniejsza. I tak w kółko. Jak komuś nie odpowiada brak odpoczynku, albo szybko się zniechęca czy męczy to dziękuje, etat też może być dobrym sposobem na życie.

Najtrudniejszym zadaniem, zwłaszcza dla mnie, jest rozpoznać dobrą osobę do współpracy. Na ludziach to ja się zupełnie nie znam. No może nie jest ze mną tak źle, bo przez te już prawie 9 lat w biznesie trochę po tyłku dostałem za brak znajomości ludzkiej natury.

Nie pamiętam dokładnie, ale chyba Tad Witkowicz opowiadał o swoim sprzedawcy, który pracował od rana do późnej nocy. Ludzie pytali się go po co pracuje tak do późna, przecież wszystkie firmy już o tej porze nie działają. On odpowiadał, że na wschodnim wybrzeżu jak najbardziej już wszyscy są w domu, ale na zachodnim wybrzeżu dopiero 16.00 i nie pozwoli aby jakiś sprzedawca go ubiegł.

Jak widzicie po ulicach idą Święta, dla wielu zmęczonych ludzi czas odpoczynku, a dla przedsiębiorców wspaniały czas na nadrobienie zaległości i wyprzedzenie konkurencji. Bo jeżeli ktoś się pyta jaka jest „cena” sukcesu no to jest właśnie to – pracowitość. Ja tego nie nazywam ceną, bo w moim systemie wartości takie rzeczy jak odpoczynek, albo inaczej – nieefektywnie spędzony czas, mają bardzo niską wartość i kiedy oddaje się czynnością marnującym czas zaczynam się najzwyczajniej denerwować.

Wszystkie te pytania jak się spędza święta, co się robi w weekend, lub najpopularniejsze – gdzie się jedziecie na wakacje – są strasznie głupie i zauważyłem, że raczej przedsiębiorczy ludzie ich nie zadają, zwłaszcza ci self-made. Przedsiębiorczy ludzie w w wakacje sprzedają bułki na plaży, a znicze w dni zmarłych. Nie ma czasu na wygody i odpoczynek. To przyjdzie później i trzeba się z tym pogodzić.

Rozmawiałem ostatnio na ten temat z Marcinem Matuszewskim (nagranie wkrótce). Człowiekiem w moim wieku, absolwentem ASBIRO, który w niespełna rok stworzył firmę (www.intelektualnie.pl), a jego sukces to stworzenie 17 punktów franczyzowych w całej Polsce. I udało to się nawet z taką „różową”, prostą stroną za którą każdy specjalista od robienia stron by dał mu pałę. Wyobrażacie sobie jaki nawał pracy musiał wykonać?

Kiedy zakładałem firmę, rozwijała się bardzo szybko. To były naprawdę trudne czasy, kiedy z miesiąca na miesiąc firma rośnie. W ekstremalnym momencie pracowało nas w 16 metrowym pokoju 7 osób. Zmieściło tam się 7 biurek oraz towaru (głównie książek) za blisko 100 tys. zł.  Warunki jak widzicie niewolnicze. I takie mają być. Więźniowie „strajkują” (do czego to doszło), że mają poniżej 3 metrów na głowę. My mieliśmy 2,28 na głowę i byliśmy szczęśliwi. Dzięki temu mieliśmy niskie koszty, byliśmy konkurencyjni i nie obrośliśmy tłuszczem. I było tak nie dlatego, że tak chcieliśmy, tylko nie było nas stać na nic lepszego, bo trzeba było finansować wzrost firmy! Potem to się oczywiście zmieniło.

Mam przed oczami właśnie rozporządzenie ministra w sprawie ergonomi pracy. Ładnych kilka stron „wymogów”:

„Każdemu pracownikowi pracodawca zobowiązany jest zapewnić:
– co najmniej 13 m3 wolnej objętości pomieszczenia
– co najmniej 2 m2 wolnej powierzchni podłogi (niezajętej przez urządzenia techniczne, sprzęt itp.)
– światło dzienne i dodatkowe oświetlenie elektryczne o odpowiednich parametrach.
– W pomieszczeniach biurowych temperatura nie może spadać poniżej 18 stopni Celsjusza”

I tak dalej i tak dalej. Sam koszt wynajmu lokalu aby zabezpieczyć wymaganą powierzchnię by wynosił coś około 3 tys. To by oznaczało, że na każdej wysyłanej paczce musielibyśmy zarobić dodatkowo około złotówkę. Woleliśmy siedzieć tak jak siedzieliśmy, a dać niższe koszty dostawy klientom. Spełniałem natomiast normy temperatury w naszym biurze. 7 monitorów, 7 komputerów w każdym po 2-4 nagrywarki robiło za całkiem niezły kaloryfer w zimie temperatura nie spadała z 25 stopni, a latem z 40. To zmuszało nas do otwierania okna na oścież, a to z kolei puszczało duże ilości much do naszego „biura”, czy też „obozu pracy”. W tygodniu zużywaliśmy kilka lepów na muchy, nie było dnia, aby ktoś z nas się w ten lep nie złapał. Potem chłopaki wpadli na pomysł aby kupić owadożerne rośliny … .

Jak widać w związku z tym rozporządzeniem byłem przestępcą, wyzyskiwaczem pracowników i pierwsza lepsza kontrola wpakowałaby niezły mandat. Otóż nie do końca, bo na umowie użyczenia lokalu miałem napisane coś powyżej 100 metrów. Nie byłbym więc przestępcą, a cwaniakiem w białych rękawiczkach, stosującym kruczki prawne i  wykorzystującym pracowników. Jakoś tak dziwnie się składa, że właśnie ten okres ja i wszyscy moi współpracownicy wspominamy najlepiej.

Mówię o tym, gdyż śmieszą mnie niekiedy młodzi ludzie, którzy dużo by chcieli osiągnąć, ale jeszcze mają takie „etatowe” nawyki, nie skorygowane przez rynek. Pierwszą pozycją w biznesplanie jest wynajem biura. To może nie jest jeszcze takie tragiczne jak wzięcie od inwestora kilkuset tysięcy złotych zrobić firmę i wyjechać na 3 tygodniowe wakacje w momencie, kiedy firma jeszcze nadal korzysta z pieniędzy inwestora i nie jest w stanie sama siebie wyżywić. Co jest nagminne, zwłaszcza przy pieniądzach z UE.

Przepraszam, że przez blisko miesiąc nie pisałem nic. Jak wiecie obecnie zajmuję się ASBIRO (www.asbiro.pl) i wkracza ona właśnie w okres gwałtownego rozwoju. Okres kiedy długie przygotowania wchodzą w fazę gwałtownego wzrostu. Wymaga to naprawdę dużo czasu i pracy, ale są wyniki. Dołączają do nas kolejni wykładowcy, sami praktycy mamy już 4 osoby, które chociaż raz były na liście Wprostu, inne też nie są w ciemię bici. Rozmawiamy z następnymi. Ja prawdę mówiąc jestem tam jednym z „najsłabszych” ogniw. Wielu nawet naszych absolwentów osiągnęło więcej niż Ja, chociażby wspomniany wyżej Marcin. Nigdy nie jest to łatwe.

Zapraszam was na www.kursskutecznegodzialania.pl, będzie to jedna z ciekawszych imprez. Jeżeli uważacie, że wasz problem typu „nie chce mi się” czy też „bez nowego komputera nie otworzę firmy” jest czymś dużym to przyjdźcie i posłuchajcie naszych Businesswoman. Zajęcia poprowadzą Ela Wojdyła, wieloletnia „etatowczyni”, która zaraz po dostaniu kredytu na budowę firmy dowiedziała się, że ma raka piersi. Budowała firmę, przeprowadzała remonty, zatrudniała pracowników itp, a odpoczywać chodziła do szpitala na chemię i naświetlanie. No i udało się stworzyła genialne centrum welness. Słuchajcie, od 2 lat zawodowo poznaję przedsiębiorców i namawiam ich do różnych wykładów. Słysząc takie historie, naprawdę ciężko patrzeć na ludzi którzy się pytają „Mam xx lat, czy jeszcze mogę coś osiągnąć?”.  Drugą naszą businesswoman będzie Ula Czwartkowska, od kilkunastu lat projektuje ubrania oraz prowadzi kilkudziesięciu osobową firmę która jej projekty szyje i sprzedaje, także self-made-woman. Będzie to dzień biznesu widziany kobiecymi oczami. Zapraszam.

Zapraszam was także na spotkania z serii „praktyka sukcesu”, dzieją się już w 3 miastach! Gdzie za 10 zł można posłuchać ludzi, którzy bardzo często osiągnęli znacznie więcej niż niejeden „guru z zachodu”, na którego ludzie potrafią wydać nawet 3 tys. Np. 15 grudnia w Warszawie Grzegorz Turniak.

www.praktykasukcesu.pl/warszawa/przykazania-lidera.html

To tyle na dzisiaj. Trochę może, spontanicznie i agresywnie, ale zbliżają się święta, wiem, że macie dużo pracy w swoich biznesach. Rozmawiałem 1 listopada ze sprzedawcami zniczy. Wkurzające jest oczywiście to, że wy stoicie i marzniecie, a ludzie dookoła pospacerują, a wieczorkiem się czegoś napiją, kiedy wy będziecie się pakować ze swoim towarem i jeść obiad dopiero o 22.00. Te święta czy inne dla przedsiębiorcy zawsze pracowite. Wierzcie mi nie powinniście czuć z tego powodu, że pracujecie, kiedy inni świętują gorsi. Gdybym nie miał okazji nic napisać przed świętami Bożego Narodzenia życzę wszystkim udaje pracy, aby ten czas nie był zmarnowany na durnym oglądaniu powtórek w TV i piciu wódy, i abyście wykorzystali go najbardziej efektywnie w drodze do spełnienia swoich marzeń. Wszystkiego dobrego.

Acha www.millionaire.pl właśnie się ukazał.

23 komentarze

  1. Mickey

    Święta prawda. Jest to moja pierwsza wizyta na Twoim blogu, ale widzę, że w paru elementach się zgadzamy. Bez ciężkiej pracy ciężko do czegokolwiek dojść. Cóż, nie będę się rozpisywał i biorę się za następne posty.

  2. Paweł

    O dobrych pracowitych i lojalnych pracowników w naszych czasach jest bardzo trudno. Ludziom nie chce się pracować. Kiedyś jeden z moich pracowników zapytał mnie, czy mógłbym zatrudnić go na cały etat. Odpowiedziałem, że mógłbym, ale tylko wtedy, jeśli zorganizuje sobie sam dzień pracy. Dałem mu wolną rękę, zamiast czterech godzin, miał pracować osiem. Miał zrobić dwa razy więcej roboty, za cenę wyższej pensji i ubezpieczenia. Liczyłem że skorzystam na tym ja (bo będzie więcej sprzedawał) i on (bo będzie miał większą prowizję od sprzedaży)
    I co się stało? Dalej zatrudniam go na pół etatu…

  3. Tyle słów

    Witam,
    o ile TV niewiele daje – choć DR House 😉 to rytuał ;P to już jedzenie jest istotne 😉 komu brakuje ten rozumie 😉 choć z łezką w oku wspominam, urodzinowego pączka dzielonego na kilka-kilkanaście kawałków nie pamiętam ile lat miałem 😉

    Co do warunków lokalowych i ogólnie przepisowych, to przyznam że też chyba ich nie spełniam 😉 mój pokój „biuro” (widziałem większe toalety ;P) robi mi aktualnie za magazyn, sortownie i noclegowanie 😉 nie ma gdzie pompki zrobić, ale coż… powoli wszystko się rozkręca. 🙂 A brat się wyprowadził, więc magazyn i sortownia poszły właśnie do drugiego pokoju 🙂

    A druga nauczka. Wczesniej mieliśmy rodzinną firmę. Otworzyliśmy ją w pełni według przepisów… nim zaczęliśmy naprawde działac, już było biuro, już byli pracownicy… i gigantyczne koszty. Po rocznej walce o inwestora i z konkurencją… musieliśmy zamknąć działalność. I co US zrobil (sprawa o umorzenie tego podatku trwa od dwóch lat bodajże)… gdy my mieliśmy gigantyczne straty i wszystko wypłacaliśmy z giełdy (z zyskiem) na utrzymanie działalności, on to wszystko potraktował jako „zysk”… choć było na pokrycie strat. W efekcie nagle (US zassał z konta co było;P) bez pieniędzy została 8 osobowa rodzina ( w tym dwa małżeństwa + nowonarodzone dziecko…). Pomijając kwestię długów… US napisał, że powinniśmy obniżyć koszty i to nie ich wina że były takie wysokie 🙂 No i to prawda, po prostu byliśmy takimi ideowymi głupkami 🙂 którzy płacili wszystko na czysto z podatkami itd. od pierwszych dni… Przy zatrudnianiu nie było okresów próbnych (gdy zatrudnialismy już osoby z zewnątrz), nie było minimalnych płac… ne było „dodatków” pod stołem… więc były koszty…

    Tak, więc straciłem wszelki sentyment do instytucji Państwowej:) bo kiedy stracisz już oszczędości całej rodziny by żyć zgodnie z prawem i legalnie, to oni powiedzą Tobie, że trzeba było zredukować koszty 🙂 a nasze największe koszty… to wszystkie wymogi Państwa ;P ciekawe czy to mieli na myśli? Hę? a my się kłóciliśmy z inwestorami, że podatki mają być płacone w Polsce a nie cyprze… i kto tu jest frajer? 🙂

    Kończąc – pierwszy biznes już się zakończył – i podobno splajtowac musial:P Teraz ruszył nowy bożo narodzeniowy 🙂 rentowny 😉 i wszystkich wzruszonych historią mojej rodziny zachęcam do wsparcia – ;P

  4. Jolanta Gajda

    Lubię czytać Twoje posty na temat mentalności ludzi przedsiębiorczych, bo upewniam się dzięki nim, że jestem normalna i że wszystko ze mną w porządku ;)) Od czasu jak przeszłam z etatu na własną działalność, to czasem miewam wątpliwości, czy aby nie przesadzam, czy mój styl życia jest normalny. Tym bardziej, że widzę, jak rośnie przepaść między mną a moimi dawnymi kolegami z etatu. Przepaść w sposobie postrzegania różnych spraw. Ale utwierdzasz mnie w przekonaniu, że wszystko jest OK i za to Ci dziękuję 🙂

  5. Adrian Lipnicki

    Bardzo dobry wpis Kamilu. Śledzę Twoje działania od dłuższego czasu,, podchodziłem sceptycznie na początku nawet anty, ale coraz bardziej się przekonuje, że to nie książki „hura bede milonerem” ale po prostu działanie, praca i spotykanie sie i rozmowy to jest to. Nie wiem jak ty namówiłeś takiego pokroju przedsiębiorców na wykładu u Ciebie, ale jak oni uważają że to jest dobra inicjatywa ja sie pisze.

  6. Marian

    Mickey napisał:

    „(…) widzę, że w paru elementach się zgadzamy. Bez ciężkiej pracy ciężko do czegokolwiek dojść.”

    To prawda, żeby coś osiągnąc, trzeba włożyć prace, ale czy zawsze musi być to ciężka praca? i co oznacza „ciężka” ? czy trzeba sie zamęczać i zacharowywać ? czy moze to byc ciężka dla jednego, a całkiem lekka i przyjemna dla innego? zgodnie z tekstem: „Rób to co kochasz, a nigdy nie będziesz musiał pracować” a także „Work smart, not hard” co o tym sądzicie?

    Mnie osobiście niepokoi przekonanie, że to musi być „ciężka” praca, gdyż różnie to może być rozumiane, ja jak widze, że coś jest ciężkie, to oznacza to dla mnie coś co idzie jak po grudzie, powoli, prawie wcale, coś ciężkiego do zniesienia, nieprzyjemnego, ciężkie jest także wyciskanie na siłowni, ale jak ktoś to lubi to 2 godziny zlecą jak nic!

    Jakie jest wasze zdanie?

  7. Jolanta Gajda

    @Marian Powiedzenie „Work smart not hard” oznacza dla mnie raczej „Pracuj efektywnie” a nie „pracuj mało” 😉 To znaczy, żeby osiągać maksymalnie dobre efekty przy danym nakładzie wysiłku i czasu. Pytanie tylko, jakie efekty chce się osiągnąć? Duże i trwałe, czy takie sobie i tymczasowe? Każdy inne cele sobie stawia.

    Nie da się osiągnąć dużych i trwałych efektów bez intensywnej pracy – bardzo intensywnej przez pewien określony czas. Dobra efektywność pracy to także dążenie do tego, by ten okres ciężkiej pracy nie przeciągał się w nieskończoność, tylko przyniósł pożądane efekty po powiedzmy 5 latach. To zdaje się Tad Witkowicz mówił, że rozwinięcie każdej z jego firm zajęło mu od 5 do 8 lat. I to nie było 5 lat od godz. 8 do 15, tylko 5 lat solidnej roboty.

    „Ciężka praca” to może rzeczywiście nie brzmi dobrze i zachęcająco, ale „intensywna” już brzmi lepiej 😉 To jest praca, kiedy nie pracuje się od godziny x do godziny y, tylko pracuje się dotąd, aż się osiągnie postawiony sobie cel. A realizacja celów jest fascynująca sama w sobie, dlatego ten „ciężar” pracy nie jest taki odczuwalny 😉

  8. Andrzej Prokopiuk

    „spędzając czas na takich pierdołach jak obiad”

    Polecam książkę „Potęga pełnego zaangażowania” Jim Loehr, Tony Schwartz
    Jest w niej absolutnie inna koncepcja odnośnie obiadu i regularnych posiłków. Jakość i wysoka
    częstotliwość spożywania odpowiedniego pożywienia jest jednym z kluczowych elementów wysokiej wydajności.

    Pozdrawiam 🙂

  9. Stefan Kubiak

    Marianie, myślę, że na podstawie tego, co Kamil pisze od jakiegoś czasu, można wyciągnąć prosty wniosek – ciężka praca jest nieodzowna, ale jej „ciężkość” jest sprawą względną. Człowiek silnie zmotywowany, który swoją działalność kocha, nie odczuwa żadnej uciążliwości, bo praca jest dla niego przyjemnością i nie może się doczekać zrobienia kolejnego kroku w kierunku osiągnięcia swojego celu. Nie sądzę, żeby chodziło o to, żeby na siłę szukać „ciężkiej” pracy (o ile rozumiem wypowiedzi Kamila, pracy w ogóle nie powinno się szukać – szuka się pieniędzy, a ciężka automatycznie praca sama Cię znajduje), albo utrudniać sobie życie.

  10. Marek Niedźwiedź

    „Przedsiębiorczy ludzie w w wakacje sprzedają bułki na plaży, a znicze w dni zmarłych.” OK. zgodzę się ale tylko po części; jeśli tacy ludzie robią to już wiele lat, nie nazwał bym ich przedsiębiorczymi; raczej etatowcami, którzy sami dla siebie stworzyli etaty. Naprawdę przedsiębiorczy ludzie może i sprzedają znicze, ale szybko wygenerowaną gotówkę w ten sposób zaprzęgają do pracy a sami wykonują już inną, wygodniejszą pracę, ambitniejszą, więcej myślą i organizują; nie stoją na mrozie przy cmentarzu.
    Super blog!

  11. Dariusz Damski

    Odnośnie ostatniego akapitu pewien kolega z którym szedłem przez miasto w ubraniu roboczym strasznie się zdziwił gdy powiedziałem, że wstydzę się pokazywać w takich ciuchach wśród ludzi. Pracował wcześniej w Irlandii mając podobne uczucie i zapytał się Irlandczyka czy czuje to samo. On odpowiedział, że się nie wstydzi, gdyż to inni powinni się wstydzić, dlatego że nie pracują.
    P.S. wiem że nie chodziło o wstyd a o czas wolny niemniej jednak ta anegdota powinna dać do myślenia także w tej kwestii 🙂
    Pozdrawiam Darek

  12. Marcin P.

    Kamil napisał: „Nie ma czasu na wygody i odpoczynek. To przyjdzie później i trzeba się z tym pogodzić”.

    Ważne jest chyba jednak to, żeby to „później” nie przyszło za późno. Wiadomo, że żeby do czegoś dojść trzeba dużo poświęcić (szczególnie czasu i własnej, niewymuszonej przez innych, pracy), ale chyba nie może nam nigdy zniknąć z horyzontu cel do którego zmierzamy. Ja przynajmniej uważam, że są rzeczy równie ważne (albo i ważniejsze) od stanu konta i właśnie w takie dni jak Święto Wszystkich Świętych czy Boże Narodzenie są one szczególnie widoczne i wymagają od nas poświęcenia czasu na nie. Bardzo łatwo, szczególnie będąc młodym i ambitnym, „odstawić na boczny tor pewne sprawy (rodzina, zdrowie), a zaległości mogą okazać się nie do odrobienia. Także nie odkładajmy później na zbyt późno.

    pozdrawiam wszystkich

  13. ms

    obiad jeść trzeba nawet jak się jest przedsiębiorca (i to jeszcze ważne z kim!), natomiast niekoniecznie należy spędzać własny czas na przygotowanie posiłku.

    w firmie intelektualnie.pl jej strona firmowa nie jest najważniejsza; ważniejsze są cena i jakość szkoleń – no i to, że się chce rozwijać.

  14. Paweł "havranek"

    Czytam wasze wpisy i niemal pod każdym mógł bym się podpisać.
    Osobiście mi bliżej do tych którzy każdą chwilę wykorzystują w dążeniu do celu. Ale nikt mi nie broni aby moim małym celem były pięknie przeżyte rodzinne święta, lub super udany zasłużony urlop. Oczywiście zasłużony po dobrze i sumiennie wykonanej pracy. Mam to szczęście że lubię to co robię i nie mam w zwyczaju mówić że ciężko pracuję. Wszystkich pouczam że ja nie chodzę do pracy tylko do firmy 🙂 . To że siedzę w niej po 10 – 11 godzin 6 dni w tygodniu nie odbieram jako obowiązku czy niedogodności ale jako coś co mnie spełnia i daje satysfakcję.
    Czy to święta, wakacje, czy normalny dzień, jeżeli osiągasz małe cele które przybliżają Cię do tych dużych nigdy nie będziesz miał poczucia że to zmarnowałeś.
    Dobry relaks to też mały cel który czasem warto sobie postawić i osiągnąć

  15. Stan Tucker

    czy państwo aby samo nie kręci na siebie bicza, takich warunków często nie mają zapewnionych pracownicy administracji państwowej. Pracując trochę w urzędzie miejskim w P-niu dobrze pamiętam poupychanych biurko w biurko urzędników na wszelkie rodzaju poddaszach itp. 1,5 m2 maksymalnie a i w to sczerze wątpię. Ile teraz kosztowałoby państwo zapewnienie takich warunków wszystkim swoim urzędnikom?

  16. AnarchistA

    Zgadzam się, że pracowitość jest ważna, ale przypominam sobie wpis w których utrzymywał Pan, że brak czasu u ludzi przedsiębiorczych to mit, że przedsiębiorcy mają dużo wolnego czasu i chyba 8/10 miało czas spotkać się z Panem gdy spontanicznie Pan do nich zadzwonił. Podobno wolność finansowa to gwarantuje…

  17. Tyle słów

    Stan Tucker said: czy państwo aby samo nie kręci na siebie bicza, takich warunków często nie mają zapewnionych pracownicy administracji państwowej. Pracując trochę …

    Zapominasz… że przepisy dotyczą tylko szaraczków 😉 ja dostałem mandat za przejście o 24:00 na czerwonym świetle przy całkowicie pustych ulicach… i przez to, że mimo to sprawdzałem czy jedzie samochód, zamiast szukać policji za plecami 😉 Natomiast oni podjeżdżając do mnie jechali pod prąd… no i cóż. .. 😉 w każdym bądź razie… choć mandat porwałem zirytowany ;P to sporo się nauczyłem na tej sytuacji i mam już szereg odpowiedzi dla podobnych dup..w bo, inaczej ich nazwac nie można… A to cenna nauczka, mieć argumenty dla tych typków 😉

    Co do wolnego czasu… to jego myśle że nie będzie… bo ten co zwalnia… traci 😉 Jak złapiesz rytm pracy, to nie chcesz go zaburzać… tu siłownia, tu basen, tu praca tu spotkania… i po prostu jeżeli wciąż coś robisz pełniej wykorzystujesz czas. Wśród moich bezrobotnych znajomych, nikt nie ma czasu się spotkać 🙂

  18. Ryszard Orlicki

    którego nigdy nie wygramy spędzając czas na takich pierdołach jak obiad czy telewizja.

    w takim razie dlaczego na wszystkich szkoleniach jest przerwa na lunch, obiad, poczęstunek?

    eh… czasem za dużo wzorców przekuwamy od tych „masta blasta” Amerykanów. eh… czasem bez chwili zastanowienia. chyba.

  19. Kamil Cebulski

    Ja troszkę nie na temat, ale też się nazywam Kamil Cebulski – i dopiero odkryłem tą stronę. Pozdrawiam, będę czytał

Dodaj komentarz