ASBIRO dotarło do Azji

Jadę właśnie po 16 pasmowej drodze, po 8 pasów w każdą stronę. Jest to droga wyjazdowa z 250 tys. miasta. Oczywiście nie w Polsce, tam nie ma takich dróg. Jestem w Tajlandii. Wikipedia podaje, że PKB na głowę jest tutaj dwa razy mniejsze niż w Polsce. Jak więc widać PKB nie ma nic wspólnego z jakością dróg i ilością samochodów.

Jestem u Piotrka Motyla z którym opracowujemy właśnie chytry plan podboju świata, a przynajmniej Tajlandii przez ASBIRO. Był on naszym studentem KP, potem MBA. Następnie został naszym wykładowcą, a niedługo wspólnikiem. Swego czasu był w pierwszej dziesiątce największych sprzedawców na Allegro. Wyjechał do Tajlandii z powodu, jak nie trudno się domyślić, problemów w firmie związanych głównie ze skarbówką. Dzisiaj prowadzi spółkę w Anglii, sprzedaje w internecie, a mieszka w Bangkoku. Zresztą sami możecie posłuchać, gdyż opublikowaliśmy jego wykład na Youtube.

Piotr Motyl
www.youtube.com/watch?v=DbVsudXmV8g

Mieszkańcy Tajlandii nie tylko mają więcej samochodów na głowę, ale zdawać by się mogło również więcej miejsc parkingowych. Zawsze udawało nam się znaleźć miejsce, co nie zawsze jest możliwe w Warszawie, pomimo tego, że parking jest tam płatny. Moim zdaniem płaci się za niego zbyt mało, gdyż nigdy nie ma miejsca. Ceny powinny być tak dobrane, żeby zawsze te 10 czy 20 procent miejsc było wolnych. Niestety w Warszawie obowiązuje inny standard ustalania cen.

W Bangkoku miejsca parkingowe rozwiązali w ten sposób, że miasto nie ma wyraźnego centrum tylko jest rozwleczone na większej powierzchni. Drugi powód jest taki, że tutaj jeździ się taksówkami. Ponieważ praca taksówkarza nie jest tak silnie opodatkowana, bardziej opłaca się zapłacić taksiarzowi za podwózkę niż za parking. Czekając na żonę przy jednej z ulic naliczyłem 113 przejeżdżające samochody z czego 27 to były taksówki. Stawka za 1 km to 0,5 zł przy cenie benzyny 3,3 zł. Człowiek pracujący w odpowiedniku tajskiej biedronki zarabia 1 tys. zł miesięcznie. Może za to przejechać 2 tys. km. Polak w biedronce ma 1300 zł i po stawce 1,8 km przejedzie zaledwie 720 km.

Gdy piszę te słowa droga 16 pasmowa droga zamieniła się w zwykłą nudną 4 pasmową autostradę ze zwężeniem, gdyż jeden pas jest w remoncie. Jest środek nocy, a chłopaki przy sztucznym oświetleniu uwijają się aby zdążyć do rana i puścić ruch.

Wracając do tematu. Podobne proporcje cenowe występują prawie we wszystkim. Wyjątkiem są produkty światowe jak cola, elektronika, auta. Za dzisiejszą kolację zapłaciliśmy 25 zł. To nasz rekord. Za te pieniądze pojadło porządnie 6 osób i dziecko, a zostało tyle ryżu, że kolejne dwie by się spokojnie najadły. Nie wszędzie są takie ceny. Trzeba szukać takich miejsc, gdzie urzędnicy sanepidu baliby się wejść. W knajpach w stylu europejskim ceny też są europejskie gdyż tam trzeba kupić 3 lodówki, posiadać 2 zlewy, zmywarkę itd. A to kosztuje.

Knajpa nie robiła wrażenia. Zwykła bambusowa wiata, ze starymi plastikowymi stołami i krzesłami. W dzień jest to restauracja, a w nocak0y dom dla całej rodziny. Nad stołem między krokwami dziesiątki pajęczyn, największa miała około 80 cm średnicy. Pająkom w walce z komarami pomaga kilka jaszczurek przyczepionych do ściany. W większości knajp takich jak nasza nie ma lodówek. Nie są potrzebne. Ryby i krewetki pływają w beczce więc zawsze są świerze, a lód i inne szybko psujące się produkty kilka razy dziennie dostarcza kurier na motorynce.

Ujechaliśmy już 250 z 720 zaplanowanych kilometrów. Dziwne, ale przez kilka dni nie przypominam sobie, abym zobaczył jakikolwiek znak ograniczający prędkość. Chyba takich tutaj nie ma. Nie wiem, za 2 tygodnie mam egzamin na tajskie prawojazdy. Podobno nie da się nie zdać. Gdy popełnisz jakiś błąd zaczynasz najzwyczajniej w świecie od nowa. Krzysztof podobno zdawał 7 razy jednego dnia za te same pieniądze i w końcu zdał.

Stewardessa autokarowa właśnie przyniosła ciasteczka i zimne napoje. Powiedziała, że o 6.00 rano będzie śniadanie również wliczone w cenę biletu. Za nocną 720 km trasę z napojami, ciastkami i śniadaniem zapłaciliśmy 56 zł/osobę, a autokar wygląda jak wahadłowiec. Jest piętrowy, w jednym rzędzie są tylko 3 siedzenia. Szerokie i dają się rozłożyć prawie do 180 stopni, tak jak siedzenia pierwszej klasy w samolotach. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego. W Polsce raczej takie nie jeżdżą. Baa. Nawet by im prawo nie pozwoliło, gdyż nasz autokar ma pękniętą przednią szybę. Widać jedno pęknięcie przez całą szerokość, ale kierowcy ono nie przeszkadza, więc można jechać. W Polsce za ślad po uderzeniu kamyka w przednią szybę o średnicy może 15mm koledze zabrali dowód i poszło kilka stów na wymianę całej szyby. A mi zabrali jakieś 4 lata temu dowód za brak jednej z dwóch żarówek podświetlających rejestrację. Głupota. Sprawa ciągle w sądzie 24 posiedzenia sądu się odbyły już w tej sprawie, a końca nie widać :).

Thailand znaczy ziemia wolnych ludzi. Wolność jaka tu panuje jest obezwładniająca. Właśnie mijamy matkę na skuterze, za którą siedzi ok 7 letnie dziecko, a przed nią przy samej kierownicy, chyba w jakimś specjalnym nosidełku 1 roczne dziecko ubrane tyko w pieluchę. Bez kasku oczywiście.

Większość restauracji w których jemy to biznesy rodzinne. W większości przypadków rodzice gotują, córki są kelnerkami a synowie dowożą świeże jedzenie. Raz zostaliśmy obsłużeni przez 15 letnią kelnerkę, przesympatyczna dziewczyna. Chodzi do szkoły, a po powrocie pomaga w biznesie rodzicom. Chętnie rozmawia z obcokrajowcami, aby szkolić angielski. Tutaj prawie nikt nie mówi po angielsku. Spędzamy z nią trochę czasu.

Dużym problemem kobiet w Tajlandii jest znalezieni sobie dobrego mężczyzny. Kobiety są bardzo kobiece, natomiast mężczyźni … są też bardzo kobiecy. Tak jakby cała cywilizacja przyjmowała trochę więcej estrognu, a mniej testosteronu. Może to geny? Nie wiem. Ma to swoje plusy i minusy. Plus jest taki, że ludzie tutaj nie są agresywni. Zawsze są mili, uśmiechnięci, tolerancyjni, chętnie pomagają. Nie ma dresów, kiboli, złodziei. Nie ma agresji. Nasza kelnerka powiedziała, że jej restauracje okradają tylko murzyni i rosjanie, którym zdarza się nie zapłacić.

Minusem natomiast jest duża liczba gejów oraz facetów po operacji zmiany płci. Przez tydzień odwiedziliśmy ok 15 restauracji w kilku miastach, w których pracowało ok 100 kelnerek i kelnerów. Dwie z tych kelnerek było kiedyś kelnerami, a 4 pozostałych było gejami najprawdopodobniej przed zabiegiem. Można ich bardzo łatwo rozpoznać.

Wydawać by się mogło, że Tajlandia to rozpustny kraj. Rzeczywistość jest jednak inna. W Anglii widziałem kiedyś taki plakat. Po jednej stronie 17 letnia dziewczyna, biała, lekko gruba, w miniówce, z kolczykiem w nosie i pępku, włosy pomarańczowe, buty na szpilkach i papieros w dłoni. Po drugiej stronie była też 17 letnia dziewczyna, urody raczej śródziemnomorskiej o ciemnej karnacji, z chustą na głowie, ubrana skromnie, a nad nimi był wielki napis – wybieraj? Przez tydzień nie widziałem aby ktokolwiek się z kimkolwiek na ulicy całował. Nie widziałem nawet, aby pary trzymały się za rękę. Tutaj nie przystoi publiczne okazywać uczucia.

Jeżeli chodzi o biznes to mówimy tutaj o raju. Możemy robić wszystko bez większych problemów o ile nie mówimy złego słowa na króla i rząd. Bezrobocie wynosi mniej niż 1 procent czyli w zasadzie nie istnieje. Wszyscy pracują. Pracują dzieci, pracują inwalidzi, nie ma żebraków. Nie ma ZUS-u, jest podatek PIT, CIT i VAT 7 procent i niewiele więcej. Nie ma kas fiskalnych, ani jakichiebakolwiek innych. Zeznania podatkowe jak w Anglii składa się raz do roku, a działalność edukacyjna jest zwolniona z PIT w całości!

To tyle na dzisiaj. Trzeba się kłaść spać na kosmicznym fotelu w autokarze, a was zapraszam do nas na www.asbiro.pl. Uruchomiliśmy nowy system sprzedaży nagrań. Teraz można zapłacić przez internet i oglądać filmy po zalogowaniu się on-line po kilku sekundach. Wrzuciliśmy do sprzedaży nagrania z ostatniego seminarium i w promocji do 1 grudnia włącznie można je kupić za pół ceny. Niebawem więcej doniesień z Tajlandii.

18 komentarzy

  1. xslimakx

    Nawet w Tajlandii lepiej niż u nas 🙁 przykre ale prawdziwe.

  2. Erni

    Kamil trochę obiektywizmu. Posiedź w Tajlandii rok, poprowadź tam biznes, spotkaj się kilka razy z urzędnikami, wypełnij deklarację roczną i dogadaj się z nimi (po tajsku), a wtedy Twoja relacja będzie pełniejsza. Póki co zachwycasz się tym co widzisz lepszego niż w Polsce. Zderz się z machiną urzędniczą, biurokracją, barierami językowymi (większość mówi tylko po tajsku), skorzystaj ze służby zdrowia w nagłym przypadku, opłać koszty życia i wtedy zdaj relację jak jest naprawdę.

  3. Student Prawa

    Wow! Przeczytać raz na jakiś czas taki tekst to dla mnie taka higiena psychiczna, bo jak na co dzień nie mam z takimi rzeczami do czynienia, to nasze urzędnicze patologie zaczynam uważać za normę….

  4. Paweł

    Dobrze wiedzieć, że gdzieś jest jeszcze normalnie. Ostatnio czuję się w Polsce jak mysz doświadczalna. Ile to jeszcze wytrzymam aż padnę. 🙂

  5. Grzegorz

    Nieźle: niedość, że ciepło to jeszcze przyjaźnie dla przedsiębiorczości. Totalna odwrotność naszego kochanego kraju. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że w oczach wielu rodaków (tych, którym Tajlandia nie kojarzy się z rajem) to jakiś kraj trzeciego świata, w którym ludzie mają co jeść tylko dzięki turystyce…

  6. Bartłomiej Gardoliński

    Witam, a czy obecna sytuacja polityczna w Tajlandii ma wpływ na Twój biznes?

  7. Piotrek K.

    Kamil robisz prawo jazdy w Tajlandii, bo nie respektują tam polskiego czy dlatego że nie masz w ogóle prawa jazdy? Jeśli ta druga opcja, to jak wygląda potem możliwość wymiany tego prawa jazdy na polskie?

  8. Tomek

    Hej, bardzo się cieszę, że biznes się rozwija i podbija kolejne kraje, a nawet kontynenty. Serce się raduje kiedy dobre biznesy rosną w siłę.

    Jednak od pewnego czasu mam możliwość podróżować po tajlandii i spotykać również ciekawe osoby w tym przedsiębiorców. Według nich (oraz moich osobistych wrażeń) nie jest tutaj tak nieskazitelnie jak to opisujesz.
    Sześciopasmowe drogi w zasadzie tylko w Bangkoku, poza nim dziurawe drogi, że jak jedziesz autobusem to ludzie z siedzeń podskakują przy 80km/h.

    Piszesz, że w z miejscami parkingowymi sprawę rozwiązali. Nie mam rzadnych argumentów ale jeśli rozlanie miasta i inne „rozwiązania” nie są zwykłymi objawami lenistwa czy braku pieniędzy to faktycznie mnie to by zaskoczyło. Wystarczy spojrzeć na sieć elektryczną w tym kraju. W stolicy, w Bangkoku, w każdym mieście w jakim byłem wygląda to tak, jakby od elektrowni po słupach każdy ciągnął swój kabel, po kilkadziesiąt kabli czasem splątanych leci po słupach – nie wydaje mi się, że to ani to o czym ty piszesz to są jakieś „rozwiązania”.

    Pisałeś o taksówkarzach, że tanio, faktycznie tanio (w chinach jeszcze taniej). A czy wiesz, że oni legalnie nie mogą odmówić? Więc jak taki będzie cię chciał zrobić w jajo bo wyskoczy że chce za kurs 40zł (a z licznikiem zapłaciłbyś może z 5zł) i ty mówisz, że chcesz licznik a on parska śmiechem i odjeżdża, to co, będzie się go po sądach ciągał?
    Prawie każdy chce cię zrobić w jajo, na każdym kroku. Nie mówiąc już, że raz nas z autobusu publicznego (5zł) wyprosili bo nie wiadomo co się tam zadziało ale taksówka pojedzie za 120zł ;] i chwilę się pokłóciliśmy ale koleś nawet myślał ten autobus wystartować. Także takie tam inne strony tajlandii też są.
    Więc jeśli mają pkb niższe od polski o połowę a produkty w takich samych cenach lub czasem drożej, to coś tu nie gra (w sensie wały robią na głupich turystach, sam jestem głupi i się czasem nabieram albo tracę czujność).

    Co do prowadzenia biznesu. Wcale nie jest tu tak prosto i liberalnie. Tj, liberalnie jest, bo władza ma w dupie wszystko póki kasa się zgadza. Nie ma znaków, czy zbędnych przepisów bo mogą ludzi przycisnąć w inny sposób (btw, w piątek były zamieszki w centrum Bangkoku, bo ludziom się nie do końca podoba sytuacja w kraju). Czyli oprócz małych podatków, obowiązkowego plakatu, ołtarza czy czego tam dla króla, twoja firma musi płacić daniny (czy jak kto woli datki na cele charytatywne) dla króla. Jeden z poznanych biznesmenów opowiadał, że jak się chce tu większy biznes zrobić (większy niż rodzinna kawiarnia) to bez przekupstwa i korupcji i płacenia królowi się nie obejdzie. Jako, że on chciał wszystko legalnie to wtopił 1mln EUR. I z tego co mówił to nie jest to pojedynczy przypadek. Także nie wiem jak wam się tam układa z władzami ale warto mieć to na oku, albo się podowiadywać zawczasu.

    Swoją drogą, ten ichniejszy król jest mega zakompleksionym człowiekiem. Tyle ołtarzy pozłacanych i plakataów w domach/sklepach to jezus razem ze stalinem nie mieli. Co 100m obraz, państwowy budynek z obrazem, w każdej knajpie co najmniej plakat. Jeszcze tylko ludzie łańcuszków z nim nie noszą.

    Tak czy siak, mam nadzieję, że biznes się będzie kręcił i proszę, jeśli będziesz miał jakieś ciekawe przypadki z tajlandii to daj znać. Bo to strasznie ciekawe z jak wielu perspektyw czasami można ogladać różne rzeczy. Być może dla niektórych Polska jest rajem biznesu i ostoją liberalizmu? Powodzenia!

    Tomek

  9. Zulu

    Widze, że pierwsze wrażenia masz pozytywne.
    Czekam na dalsze relacje z pobytu.

  10. Marian

    Paweł, nie poddawaj się, jednoczmy się, w kupie siła, popiele zjadły myszy! ;>
    Do Kamila, szczena mnie opadła, ale nie pamiętam już na którym fragmencie po raz pierwszy ;>
    Wrzuć koniecznie jakieś zdjęcia tego wahadłowca, i koniecznie z ta pękniętą szybą, proszę, proszę! Na pamiętkę będzie i my sobie oblukamy czym tam się jeździ!

  11. Marcin

    Kamilu może napiszesz parę słów na temat politycznej przyszłości Tajlandii w kontekście trwających tam od jakiegoś czasu antyrządowych protestów i nadchodzących wcześniejszych wyborów. Czy tam niebawem nie dojdą do władzy jakieś typy spod czerwonej gwiazdy???

  12. Antoni Jakubowski

    Panuje taka opinia, że Chiny są komunistyczne. Może i są, ale co poraża , to widoczna na każdym kroku wolność . Może Pekin i Szanghaj to nie całe Chiny, ale widać tam ludzką przedsiębiorczość na każdym kroku. Pierożki, kiełbaski, kluseczki, różne przekąski są dostępne co krok i żadne naloty strażników, sanepidów ich nie ściga. Owszem, paszporty jak mają, to są w odpowiednich urzędach, jak ja za czasów PRL. Kamil! Stałeś się globtroterem! Gratuluję!!!

  13. Piotr Motyl

    Mieszkam w Tajlandii, już ponad rok. Zwiedziłem, kraj od najbiedniejszych wschodnich rejonów, po wyspy. Po roku mieszkania, i podróżowania, powiem że do Europy mi się nie chce wracać, może tylko na święta by zimę pokazać mojej dziewczynie. Powiem że łatwiej nauczyć się języka tajskiego, niż zgłębić ogólnie polską ustawę o rachunkowości. Co do urzędów to, mam trochę zastrzeżeń co do prawa imigracyjnego, ale miałem okazje doświadczyć tu wiele i znam kilku polaków którzy prowadzą tu firmy i są raczej zadowoleni 🙂 Ponad to Od blisko 2 lat prowadzę spółkę LTD i tez sobie chwale , za kilka dni planuję przeprowadzić internetową konferencję również i w tym temacie. jakby co to będę opowiadał o tym jak to jest w praktyce z tą LTD i nie tylko.
    Udział jest bezpłatny. Info na moim blogu : http://www.piotrmotyl.pl/#post=703

  14. Krzysztof

    Kiedy my doczekamy takich dróg? http://finansowe-blog.blogspot.com/ – na tym blogu skupiam najlepsze polskie blogi finansowe i uważam, że Twój blog również powinien się tam pojawić! W razie pytań, pozostaję do dyspozycji, Krzysztof.

Dodaj komentarz